Skandynawski Czwartek #39
Jakość, wygoda i praktyczność na równi z dizajnem, czyli skandynawska moda dla dzieci.
Wzornictwo
Kiedy zapytacie kogoś o cechy charakterystyczne stylu skandynawskiego, założę się, że jako pierwsza odpowiedź padnie „dizajn” 🙂 Wiele osób słusznie kojarzy się z wyjątkowym dizajnem: minimalizm, klasyka, stonowane kolory lub pojedyncze akcenty kolorystyczne lub nieco „odważniejsze” printy. Rządzą proste kroje i wygoda. Przeciwieństwo stylu boho, glamour, koronek, cekinów i brokatu.
Jednak mnie o wiele bardziej od modnego wzornictwa, kręcą cechy użytkowe skandynawskiej mody: bardzo wysoka jakość, materiały z reguły naturalne (a jeśli syntetyczne – to wyprodukowane z zastosowaniem nowoczesnych technologii), funkcjonalność, wygoda, a przede wszystkim dostosowanie odzieży do każdej pogody – co jest szczególnie istotne w przypadku dzieci.
Na każdą pogodę
W Skandynawii dzieci wychodzą na dwór o każdej porze roku. Pewnie obiło Wam się o uszy skandynawskie powiedzenie „nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”? 🙂 Tę samą zasadę staram się stosować wobec moich dzieci – z pozytywnym skutkiem. Są świetnie zahartowane i mają wysoką odporność (dla przykładu: Romek w tym roku po raz pierwszy od 5 lat przyjmował antybiotyk, a 16-miesięczna Irka jak dotąd miała tylko katar).
Większość ubrań, które noszą moje dzieci, dostaliśmy od rodziny z Finlandii (Romek i Irka mają tam trzech dorodnych kuzynów, z których jeden jest o rok starszy od Romka). Jest wśród nich wiele fikuśnych kombinezonów na każdą porę roku, z polaru lub doskonałej gatunkowo wełny. O jednym z nich wspominałam na naszym Instagramie. Nieświadomie wielokrotnie prałam tę wełnę w 60 stopniach i nic się nie stało!
Pozwalam dzieciom brudzić się do woli i taplać w kałużach. Bawić się błotem, patykami, szyszkami… Kiedy mają to robić, jeśli nie teraz? 🙂 Bardzo cieszę się, że przedszkole syna ma podobne podejście (zobacz: Jak dzieci z Bullerbyn). Kiedy Mąż odbiera Romka z przedszkola, często musi zdrapać błoto, żeby go poznać 😉
Ustalamy oczywiście pewne granice. Nie mieści się w nich męczenie owadów, zabawa śmieciami, niezidentyfikowanymi potencjalnie niebezpiecznymi substancjami i odchodami zwierząt (fuj!). Jedzenie piasku i żółtego śniegu też jest zakazane 😉 Ale poza tym dzieciom wolno wszystko.
Nauka samodzielności i rozwój motoryczny
Jako mama jestem totalnie zakręcona na punkcie samodzielności dzieci i ich prawidłowego rozwoju motorycznego.
Romek ma wadę postawy, Irka przez kilka miesięcy była rehabilitowana i jeszcze nie do końca wyszła na prostą, więc temat jest u nas ciągle grany. Dlatego wiem, jak ważna jest różnorodność form ruchu na świeżym powietrzu, wspinanie się i wzmacnianie wszystkich mięśni. To nie tylko kwestia „wybiegania się” i spalenia nadmiaru energii, na który czasem narzekają rodzice 😉 Jeśli traficie na żłobek lub przedszkole z małym ogródkiem i usłyszycie, że to wystarczająca powierzchnia dla takich maluchów – szukajcie dalej. Dzieci potrzebują przestrzeni, żeby się rozpędzić! 🙂
Ubrania powinny być na tyle wygodne, aby nie krępować ruchów: skoków, wspinaczek i ewolucji na placach zabaw, trzepakach i łażenia po drzewach.
A jeśli chodzi o samodzielność – to ona po prostu bardzo ułatwia życie 🙂 A przy okazji wpływa mega pozytywnie na poczucie własnej wartości dzieciaków. Na tym ostatnim bardzo mi zależy, bo sama jestem nieśmiałą introwertyczką, która całe lata walczyła z rozmaitymi kompleksami.
Pierwsze samodzielne ubieranie jest o wiele prostsze, kiedy dziecko ma do dyspozycji wygodne, dobrze skrojone ubrania z miękkich, lekko elastycznych tkanin i dzianin. A takie właśnie są skandynawskie ciuchy dla dzieci. 16-miesięczna Irka już teraz bardzo chętnie się ubiera. Oczywiście jeszcze nie całkiem samodzielnie, ale jest ogromną fanką wszelkich nakryć głowy, chętnie wsuwa pulchne ramionka w rękawy i podaje stópki jak Kopciuszek do pantofelka 🙂
Doskonała jakość
To kolejna cecha, która wyróżnia skandynawską odzież. Dotyczy nie tylko strojów „odświętnych”, lecz przede wszystkim tych noszonych na co dzień. Skandynawowie nie oszczędzają na garderobie typu basic. Zgodnie z duchem minimalizmu mogą mieć mniej ubrań, ale za to doskonałej jakości.
Dzięki wspomnianej wysokiej jakości odzież może służyć długie lata, nawet przy intensywnej eksploatacji. W szafach mamy całe kartony ubranek, które nosiło już troje dzieci: fiński kuzyn Luka, Romek i Irka (wiele z nich jest na tyle uniwersalnych, że nadają się również dla dziewczynki). Większość z nich nadal jest w na tyle dobrym stanie, że przekazuję je kuzynce, która ma synka o kilka miesięcy młodszego od Irki. Taki obieg ciuchów to kwintesencja ekologii i minimalizmu 😉
Skandynawskie marki
Minimalizm minimalizmem, ale kupowanie ubrań również sprawia mi ogromną przyjemność 🙂 Zdarza się, że rozmiar ubranek „odziedziczonych” po fińskim kuzynie nie trafi w porę roku (zdecydowana większość do ciuchy jesienno-zimowe) i wtedy z przyjemnością uzupełniam garderobę Romka i Irki.
Szczególną sympatią zapałałam do stworzonej przez duńskich projektantów dziecięcej marki Name It, która w Polsce jest dostępna w Zalando. Jakość tych ubranek jest doskonała: przyjazna dla skóry dziecka, najmilsza w dotyku bawełna (często organiczna). Ciuch, który bez szwanku wykąpie się w niejednej kałuży i będzie służyć niejednemu urwisowi.
Name It należy do duńskiej firmy Bestseller, podobnie jak kilka innych, lepiej znanych w Polsce marek: Vero Moda, Vila, Only, Noisy May, Mamalicious (świetne ubrania dla kobiet w ciąży i mam karmiących piersią) oraz Jack & Jones – to z kolei ulubiona marka mojego Męża 🙂
Inne skandynawskie marki dla dzieci, które fajnie się u nas sprawdziły to Reima (fantastyczne ciuchy na każdą pogodę: od zimowych kombinezonów i kominiarek, po letnie stroje kąpielowe), Me Too, Villervalla, Lindex, a z nieco wyższej półki: Småfolk.
A co Wam podoba się najbardziej w skandynawskiej modzie? Dajcie znać w komentarzu.
Miłego dnia! I koniecznie wybierzcie się w weekend do lasu 🙂
.
Partnerem wpisu jest marka Zalando.
Romek:
T-shirt – Name It
Szorty – Esprit
Trampki – Stups
Irka:
Sukienka – Name It
Sandałki – Geox (podobne tutaj)
.
27 komentarz
Oj tak, też jestem zdania, że dzieci powinny bawić się w błocie i wychodzić na dwór w każdą pogodę. Choć niestety sama mam problem z tym, że mi się nie chce wychodzić jak pada deszcz czy jest zimno. Ale warto to zmienić 🙂
Jak najbardziej warto! Przyznam, że też tak kiedyś miałam, ale odkąd jestem mamą bardzo źle się czuję, kiedy przez cały dzień nie wyjdę z domu (np. gdy mąż lub babcia zabierają dzieciaki na spacer), więc nauczyłam się wychodzić niezależnie od pogody 🙂
Znam Name It, ale nie wiedzialam, ze dunska. A dlaczego jedzenie piasku
Jest zabronione? Pytam, bo syn sporo zjadl (corka dosc wczesnie wyrosla z fazy oralnej) i chociaz nie zachecalam oczywiscie i tez napominalam, to nie robilam tragedii. Podobno niektorzy pediatrzy na pytanie „Ile dziecko moze zjesc piasku” odpowiadaja „Az sie naje.”:) A wracajac do ciuszkow – w okresie najwiekszej mobilnosci tez stawialam na wygode, latwosc prania i second hand. I chociaz podobaja mi sie oczywiscie np. eleganckie plaszczyki to zawsze zal mi bylo tych dziewczynek, ktore nie moga w nich szalec. Na codzien bylam bardzo pragmatyczna. Lubilam i lubie zestawiac kolory i wzory i czesto zdobywalam uznanie mam, ale poniewaz na codzien najczesciej byl to second hand, to nigdy mi nie bylo szkoda, ze plama po owocach, czy nawet przetarcie jakies, bo dziecko na tylku z gorki zjezdzalo. A od wielkiego dzwonu
– wiadomo, moze byc tiul, welur i brokat. 🙂 A z ta welna to nie wiedzialam – jak szybko schnie? Widze czasem takie kombinezony na maluchach i myslalam, ze to raczej tez dla rodzicow niz dla dzieci?
Nie no, jakoś specjalnie zabronione nie jest. Irka też próbuje od czasu do czasu (zwłaszcza, że jej mała łopatka do piasku bardzo przypomina łyżkę, którą od kilku miesięcy biegle się posługuje), ale po prostu tłumaczę, że to nie jedzenie. Należę do rodziców, którzy nie boją się brudu… z małym wyjątkiem: pasożyty. To nadal poważny problem wśród dzieci, objęty pewnym tabu. Dzieciaki zarażają się w przedszkolach i żłobkach, albo właśnie w piaskownicach. I druga sprawa: nasze osiedlowe piaskownice nie są w żaden sposób zabezpieczone w nocy (tak jak np. piaskownica w przedszkolu Romka), a jest tu dużo „wychodzących” kotów…
A propos wełny, to nie zwróciłam uwagi jak szybko schnie, w ogóle w pierwszej chwili myślałam, ze to bawełniana dzianina z elastyczną domieszką, a treść metki przeczytałam po kilku praniach. Jakiś magiczny wynalazek 🙂
Rozumiem, nie pomyslalam, tutaj praktycznie nie ma bezdomnych, czy lazacych samopas kotow, a wiekszosc placow jest ogrodzona, ze rowniez psy sie nie kreca. Chociaz przed blokiem mam wlasnie taka nieogrodzona, na drodze wlascicieli psow do parku i rzeczywiscie tu nie pozwalam im sie bawic w piasku, szczegolnie ze mamy tu zdziczale kroliki i lisy. Pasozyty nas omininely, odpukac, na razie, choc zastanowilas mnie – czy to tez tutaj temat tabu moze? Nie slysze, bo nie ma problemu, czy dlatego, ze tabu? A propos ciuszkow – znam przeciez tez Esprit, swietna jakosc. Dla corki mialam kiedys zestaw: granatowa bluzeczka w kropeczki i granatowe spodenki (upolowane na ebayu). Wtedy trudno bylo znalezc cos nie-rozowego. Nie bylo mamy na placu zabaw, ktora by nie spytala, skad. 🙂
Dzieci to najlepsi testerzy ubrań 😀 I jak widać, skandynawskie ciuchy zasługują na maksymalną ocenę. Nawet nie wiedziałam, że są tak dobrej jakości 🙂
Warto spróbować, na pewno posłużą niejednemu dziecku!
Zgadzam się z Tobą. Jakość materiału z którego są uszyte ubrania i ich fason mają kluczowe znaczenie. Dla mnie jest to bardzo ważne. Nie wyobrażam sobie ubrać, któregoś z chłopców w ciężkie buty i sztywne, dżinsowe spodnie tylko dlatego, że wyglądałby stylowo….
Co z tego, jezeli w takim stroju nie byłby w stanie normalnie funkcjonować. Pomijając fakt, że taki strój ograniczałby jego motorykè to dodatkowo sprawowałby duży dyskomfort.
Bardzo fajnie, że poruszyłaś to zagadnienie.
Dzięki za komentarz. Coś jest na rzeczy z tymi dżinsowymi spodniami. Nie dość, że z natury sztywne, to te dziecięce po kilku praniach często sztywnieją na kamień! Dlatego mój syn to typowy dresiarz 😉
W Holandii gdzie mieszkam choć nie jest Skandynawią jest bardzo podobnie z podjeściem do pogody i swobody dzieci. Również podejscie do mody/ciuchów jest bardziej praktyczne ze względu na pogodę i trudno tu spotkac ludzi ubranych nie na pogode jak np w Anglii :)(oczywiście to tylko moje zdanie tzn dziewczyny wychowanej w Poslce,ale majacej bardzij luzne podejście do ubierania dzieci niz jednak jest w Polsce). Istotna jest jakość,nie rzucanie strojem po oczach no i bardzo lubia skandynawaskie marki. Ja bym jeszcze dodała Mini Rodini 🙂 wyzsza pólka ale jaka jakośc i to wzornictwo, prawdziwa sztuka 🙂
Zgadza się, Mini Rodini to sztandarowa skandynawska marka, ale o dziwo jakoś mnie nie przekonuje. Nie dość, że ceny z kosmosu, to ich wzornictwo to trochę taki przerost formy nad treścią. A tegoroczna kolekcja jest najzwyczajniej w świecie brzydka – chyba projektant zrobił im kuku 😀 Te wszystkie kwiatki, jednorożce i lamparcie cętki to zupełnie nie moje klimaty. Załączam przykład, żeby nie być gołosłowną: sukienka w paskudne kwiatki i serduszka za jedyne 58 euro 🙂 https://uploads.disquscdn.com/images/c7ee50fbda2aee4c406f7ce3f9c35baece4b5c6e3ae65eccb0134639852c3553.png
Fuj, rzeczywiscie. Same kwiatuszki mialyby jeszcze jakis zgrzebny urok, troche lata 70te, ale te usmiechniete serduszka. Bozesz, jestem straszna sknera, ale trudno by mi bylo wydac taka sume na jeden ciuszek (dlatego tez poluje raczej na wyprzedazach, a jak byly mlodsze second hand (tu sa tez „pchle targi” dla rodzicow, organizowane przez przedszkola, szkoly czy osiedlowe kluby).
Ja wraz z rodziną przez wiele lat mieszkałam w Norwegii, i powiem szczerze że przesiąkłam stylem ubierania dzieci, kolory stonowane i wygoda przedwszystkim. „Zakochałam” się w ich bieliznie tzn ull, która jest szyta z naturalnych surowców tzn bawełny, daje ciepło, ale jednocześnie skóra oddycha. Moje dzieciaki były zahartowane, a najmłodsza codziennie z przedszkola wracała z worem mokrej odzieży, ale szczęśliwa?. Nie chorowały. Ale przyszedł taki czas i wróciliśmy do kraju, i brakuje mi tej stonowanej mody. Ale do odzieży nadal mamy dojścia, i korzystam z nich. Wiadomo za jakość i wygodę jest wyższa cena ale Warto !! Pozdrawiam Aleksandra
Cudownie! Zakochałam się w Norwegii, kiedy pojechałam tam służbowo na początku ciąży z córeczką. Od tamtej pory nie byłam w Skandynawii (czekamy aż Irka podrośnie :)).
Mieszkamy w Warszawie, ale nasz synek chodzi do super przedszkola i też jesienią, zimą i wiosną wraca z workiem mokrych i ubłoconych ciuchów, więc wnioskuję, że hartowanie dzieci nie zależy od szerokości geograficznej, tylko od dobrej woli i świadomości kadry przedszkola 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Piękne zdjęcia i ubrania
Dzięki 🙂
Co do wychowania mam podobnie, dzieciaki od rana do wieczora na dworze budują szałasy, bawią się szyszkami, kamieniami itp. Co do ciuszków to wygoda przede wszystkim. Smafolk uwielbiam tę firmę z piękne wzory 😉
Cudownie! Marzę o zbudowaniu z dzieciakami szałasu w ogrodzie i mam nadzieję, że kiedyś będziemy mieli takie warunki. Na razie jeździmy do lasu rowerami 🙂
Hej, przypadkiem trafiłam na już któryś z kolei z Twoich wpisów, muszę przeczytać ich więcej, bo widzę, że poza drapaniem po pleckach mamy wiele podobnych rzeczy:D małe pytanie zupełnie z innej beczki… stosujecie coś na kleszcze? u rodziców na podwórku (mieszkają dosłownie 5 metrów od lasu) biega tego tyle, że nawet ja w zeszłym roku złapałam.
Zapraszam, zapraszam, szperaj śmiało w archiwum i zostań na dłużej 🙂
Jeśli chodzi o kleszcze, to jeszcze w tym roku nie kupiłam żadnego repelentu, a zeszłorocznego nie mogę znaleźć 🙂 Na razie stosujemy niezawodny sposób mojego Męża, który większość życia spędził w lesie: ubieramy dzieci na jasno i oglądamy dokładnie kilkakrotnie podczas spaceru. W ten sposób można zauważyć większość kleszczy i strzepnąć je z ubrania zanim zdążą się wkłuć. Fakt, trzeba o tym pamiętać, ale jak już wyrobiliśmy sobie nawyk, to z górki! 🙂
Więcej na ten temat pisałam tutaj: https://ronja.pl/kleszcze/
Nie mam nic przeciwko repelentom, ale jesteśmy w lesie bardzo często (prawie codziennie), więc może to i lepiej, że codziennie nie psikamy nimi dzieci. A repelenty też nie są w 100% skuteczne.
Ja u nas też zawsze stawiam na wygodę moja córka to też żywioł więc ubranie musi pasować do jej aktywności
Znamy, znamy… 😉 Moje dzieciaki to dwa dzikie żywioły! Bywają takie dni, że od samego rana dają popalić i wtedy jedynym sposobem, aby je „zresetować” i jakoś dotrwać do wieczora, jest zabrać dzieciaki na świeże powietrze i porządnie zmęczyć 🙂
Spośród wszystkich atrakcji i zabaw/zabawek nasze dzieci najbardziej lubią spacery. Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że w przyszłości spacery też będą wygrywać z tabletami 🙂
Świetny post! Nie pomyślałabym, żeby ugryźć ubieranie dzieciaków od tej strony 🙂 Piękne zdjęcia <3
Dziękuję <3
Skandynawskie wzornictwo jest cudne ❤️ I wierzę, że jakość może powalać na kolana. To jest niesamowite, że ubranka niektórych firm po trzecim dziecku, wyglądają lepiej niż te innych firm, po trzecim praniu ? Warto to sobie przemyśleć, szczególnie przy większej gromadce dzieci 🙂
Wszystko zależy od jakości bawełny. Ten koszt naprawdę zwraca się bardzo szybko 🙂
Bardzo praktyczne! Nie zginą w tłumie 🙂
A jeśli chodzi o moje dzieciństwo, to kolorów sobie nie przypominam, ale pamiętam, że miałam mnóstwo ciuchów po starszych kuzynkach, podobnie jak teraz moje dzieci. W dużych rodzinach to chyba tradycja 😉