90% stresujących sytuacji w naszym domu to efekt konfliktów tej uroczej dwójki
Kłócą się straszliwie, wrzeszczą na całe gardło, biją i popychają, a potem obrażają się i uciekają w krzaki albo biegną prosto przed siebie…
A my musimy ich gonić, bo są przy tym nieustraszeni i bardzo pewni siebie – są pewni, że poradzą sobie w każdej sytuacji. A poza domem, w dziczy, to już na sto pro! Z jednej strony to super, ale jak widać czasami obraca się przeciwko nam Podobnie jest z emocjami: powtarzamy, że nie trzeba ich tłumić i dusić w sobie, tylko okazywać. Uczymy ich, że złość jest okej. Pokazujemy, że można okazywać ją na różne sposoby, ale średnio to pomaga.
Na pewno w jakimś stopniu przyczynia się do tego fakt, że Romek i Irenka (tak jak ja) mają diagnozę spektrum autyzmu – zespół Aspergera i w związku z tym regulacja złości i komunikacja bywa dla nich ogromnym wyzwaniem.
Każda zmiana rutyny (długi weekend, choroba, święta, ferie, wakacje i tak dalej) sprowadza się do tego, że muszą odreagować i od rana do wieczora robią awanturę za awanturą, aż nie nadążamy.
Każde nasze wakacje tak wyglądają: na początku przez kilka tygodni dzieciaki wrzeszczą i kłócą się na maksa… i dopiero pod koniec urlopu zaczynają się dogadywać Mam wrażenie, że muszą do siebie dotrzeć i dostroić się na wielu poziomach, a to wymaga czasu.
Obserwujemy to już od 5 lat (gdy Irka zaczęła mówić), więc nie mieliśmy złudzeń, że po emigracji do Norwegii będzie inaczej. Dzieci z jednej strony cieszą się z przeprowadzki, z drugiej – na takim bardziej podświadomym poziomie – muszą odreagować. Gdyby nie te ich awantury i 10% innych drobnych stresów, to nasza emigracja byłaby istną sielanką
W tym roku te ich awantury trwały wyjątkowo długo: od 12 maja do 24 lipca. Dopiero w tym tygodniu zapanowała niespodziewana zgoda i cisza, przerywana śmiechem i spokojnymi rozmowami dzieci.
Mmm, cisza. Aż mi dźwięczy w uszach!
Od dobrych dziesięciu lat czytamy porozumieniu bez przemocy, self-reg i rodzicielstwie bliskości, stosujemy tę wiedzę w praktyce i pokazujemy dzieciom na własnym przykładzie.
Jednak nasze dzieci komunikują się tak tylko będąc w zielonej i żółtej strefie regulacji, a w czerwonej i niebieskiej – nie ma szans! (więcej o strefach regulacji możecie poczytać u Agnieszki Stein)
Kiedy mam zły dzień, zastanawiam się, czy całe to RB, NVC i self-reg ma sens.
A kiedy mam dobry, to jednak wierzę, że ziarenko zostało zasiane i kiedyś wykiełkuje i rozkwitnie
Przypuszczam, że część z Was ma bardzo podobne wyzwania, myśli i wątpliwości – zakładając, że dzieci w spektrum autyzmu pod tym względem nie różnią się aż tak bardzo od neurotypowych, po prostu w spektrum wszystko jest „bardziej”: głośniej, częściej, bardziej intensywnie.
Nasze dzieci są już starsze, więc zaczynamy dostrzegać w ich zachowaniu bardzo wyraźny schemat, cykliczność i powtarzalność (choć rozciągnięte w bardzo długich odcinkach czasu).
Jeśli kilka lat temu czytałyście mój tekst na blogu „Rodzinna codzienność bez fikcji – fotoreportaż Pauli Krajewskiej” to wiecie, że tak jest u nas od lat.
Serio można zwariować – do tego też daję sobie prawo.
Kiedy jest tak cholernie ciężko, to człowiek zaczyna tracić nadzieję, że w końcu coś się zmieni, że kiedyś będzie ciszej i spokojniej… Ale tym postem chcę Wam dać nadzieję: będzie.
Może już od poniedziałku?
Trzymajcie się!
rodzeństwo z autyzmem
Polub go lub udostępnij:
.
Napisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję!
rodzeństwo z autyzmem
SPRAWDŹ, CZY POTRZEBNY CI
PLASTEREK DLA RODZICA:
rodzeństwo z autyzmem
1 komentarz
Bardzo miły artykuł