Bo że złościć się powinno – to fakt. Złość, wściekłość to powszechne emocje, których nie da całkowicie wyeliminować z życia. Dziecko powinno nauczyć się przeżywać je tak, aby skutecznie rozładować napięcie, ulżyć sobie. A jednocześnie nie zrobić krzywdy sobie i innym.
Na Facebooku i Instagramie wszystko wygląda idealnie. Dzieci są zawsze roześmiane i zadowolone z życia, a rodzice – zrelaksowani. Patrzą z czułością na dziatwę, liżą lody i piją drinki z palemką.
Akurat.
To tylko uchwycone chwile, które chcielibyśmy uwiecznić i zapamiętać. Inne nie nadają się do pokazania światu 😉 Zresztą nawet nie ma wtedy czasu pstryknąć zdjęcia – trzeba gasić pożar!
Bywa, że te „inne” chwile chcielibyśmy wymazać z pamięci. Choć tak naprawdę to one nauczyły nas najwięcej.
Jesteśmy zmęczeni atakami furii i histerii, cierpliwym tłumaczeniem, uciążliwymi negocjacjami… Jednak jako rodzice odczuwamy niesamowitą satysfakcję, kiedy pomagamy dziecku uporać się z jego trudnymi emocjami. Mamy poczucie, że wznosimy się na wyżyny rodzicielstwa, a może nawet – człowieczeństwa 😉
Romek, jak każde dziecko, od czasu do czasu bywa wściekły. Jednak poważny problem pojawił się kilka tygodni temu. Gdy coś szło nie po jego myśli, wściekał się straszliwie – zaciskał zęby, zgrzytał nimi i piorunował nas wzrokiem bazyliszka, a czasem nawet taranował głową, jak na zodiakalnego Barana przystało.
W tym wszystkim wyglądał na bardzo zagubionego i biednego – widać było jak te negatywne emocje go męczą, jak nie potrafi sobie z nimi poradzić.
Wyedukowani przez poradniki dla rodziców i internety, razem z Mężem uważamy jednomyślnie, że złość sama w sobie nie jest zła. Jednak nie powinna przejmować kontroli – zarówno dziecko, jak i dorosły powinien posiadać umiejętność regulowania złości. Nauczyć się przeżywać ją tak, aby nie zrobić krzywdy sobie i innym.
Było nam bardzo przykro patrzeć na zgrzytające zębami dziecko. Tym bardziej, że zęby Potomka i tak są liche – przy potężnym upadku w żłobku prawie wybił sobie górne jedynki i dwójki (klik: Co warto wiedzieć o wybitych zębach?). Poza tym odnosiliśmy wrażenie, że zgrzytanie zębami nie jest skutecznym sposobem na rozładowanie złości – Synek tylko się nakręcał.
Zaproponowaliśmy mu więc inne rozwiązanie: kiedy się zezłości, niech sobie tupnie! Tak od serca, mocno, kilka razy!
A potem, kiedy złość złagodnieje, niech postara się wytłumaczyć co jest nie tak, o co chodzi, jak możemy mu pomóc.
Tupanie podziałało! Zwykle już w jego trakcie twarz Synka się rozluźniała, a czasem nawet pojawiał się na niej uśmiech.
Potomek jest na takim etapie rozwoju, kiedy złość pojawia się często. Dlatego ćwiczyliśmy to rozwiązanie kilka razy dziennie i mniej więcej po tygodniu nastąpiła zauważalna poprawa: tupanie bardzo szybko rozładowuje negatywne emocje, a liczba niezbędnych tupnięć z czasem maleje 🙂 Przechodzenie do etapu spokojnej rozmowy również wychodzi nam coraz lepiej.
Kiedy Potomek już się wytupie, wyjaśnia całe zdarzenie, na przykład: „Bajdzo się zezłościłem, bo to kółko odpadło”, a ja pękam z dumy i przybijam z Mężem piątkę 🙂
Rozpoznawanie, nazywanie i rozumienie własnych emocji jest pierwszym krokiem do ich kontroli i regulacji. Dlatego wypracowanie tych umiejętności wspólnie z naszymi dziećmi, jest równie ważne, jak nauka czytania… jeśli nie ważniejsze!
Oczywiście każdemu dziecku warto dobrać taki sposób rozładowania złości, który będzie stanowił dla niego najbardziej skuteczny i bezpieczny „wentyl”.
W przypadku naszego Synka to tupanie, w przypadku innego dziecka może być to skakanie, machanie rękami bądź „magiczne słowo”.
Zdradzicie Wasze sposoby? Jak radzicie sobie ze złością dzieci? Pomagacie im rozładować negatywne emocje?
[distance4]
Fot. tytułowa: Christos Tsoumplekas
Wpis pochodzi z 14.01.2015 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
1 komentarz
Oj, Syn na Szczycie nie ma najmniejszego problemu ze złoszczeniem się robi to często i z wielkim uczuciem 😉