Kocham ją. Z wzajemnością – wiernie służy mi już drugi rok.
Wy też ją pokochacie!
Nie piję, nie palę, nie zażywam, ale uczciwie przyznaję, że mam dwa nałogi: słodycze i rower. Jeżdżę regularnie gdzieś tak od 12 lat, kiedy to za pierwszą wypłatę kupiłam sobie w supermarkecie legendarnego górala made in China. Od tamtej pory dwa razy zmieniłam jednoślad – jeśli znajdę chwilę, poszperam w starych zdjęciach i pokażę Wam moje ckliwe rowelove fotostory.
Kiedy tylko mogę, zasuwam rowerem do pracy, a w weekendy i leniwe popołudnia jeździmy we trójkę na wycieczki krajoznawcze 😉 (Szkrab w przyczepce rowerowej). W tym roku startuję ze sporym opóźnieniem, ze względu na kiepską pogodę, a potem – kurację antybiotykową. Tęskniłam! Już najwyższa pora zebrać dupkę w troki i ruszyć na rowerową ścieżkę!
Potrzebuję odpowiedniej torby, ponieważ jeżdżę do pracy z pokaźnym bagażem. Zapytacie, co takiego wożę? Ano, jest tego trochę: 1,5 litra wody, termos obiadowy plus kilka mniejszych pojemników z jedzeniem, całą niezwykle niezbędną zawartość damskiej torebki, a czasem jeszcze ciuchy na zmianę lub ciężkie dokumenty. Mam wprawdzie koszyk na kierownicy, ale skromna wiklina nie udźwignie tylu kilogramów, a ponadto duże obciążenie kierownicy bardzo utrudnia mi kierowanie moim trójbiegowym rumakiem.
Przeczesałam internety wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Trafiłam na duży wybór sportowych sakw rowerowych, jednak potrzebowałam czegoś bardziej kobiecego. Bo wiecie, dress code zobowiązuje: zazwyczaj jeżdżę do pracy w kiecce i balerinach, stylówa musi się zgadzać. Tym bardziej, że mój rower to damka retro-wannabe, w jakże uroczym kolorze sraczki 🙂
Poza tym sportowe sakwy nie najlepiej nadają się do odczepienia i noszenia ze sobą, na przykład w sytuacji, gdy zostawiam rower przed sklepem. Dlatego zdecydowałam się na damską torbę rowerową. I coś Wam powiem… jest kapitalna!
Jest naprawdę pojemna, mieści się w niej wszystko i jeszcze trochę, zgodnie z opisem producenta ma pojemność 17 litrów. Ma sprytnie zakamuflowane mocowanie do bagażnika, więc można nosić ją jak zwykłą torbę. Zaczepy są bardzo mocne, więc niech Was głowa nie boli, że chwila nieuwagi i ktoś ukradnie Wam torbę, na przykład podczas postoju na światłach. Na wszelki wypadek możecie ją jeszcze przypiąć specjalnym rzepem, chociaż ja z niego nie korzystam, nie pa potrzeby – haczyki są naprawdę mocne (aby je odpiąć muszę przytrzymać torbę i podważyć ich końce drugą dłonią od wewnątrz bagażnika). Mało prawdopodobne, aby potencjalny złodziej podczas Waszego postoju na światłach rozpracował ten trik. No chyba, że jest moim Czytelnikiem, hm?
Poza tym torba jest porządnie wykonana i mocna – używałam jej cały zeszły sezon, kilkakrotnie prałam w pralce i skubana wciąż wygląda jak nowa. Na szczęście nie znudziła mi się jeszcze, bo miałabym nie lada kłopot, jakby tu uzasadnić zakup nowej 😉
Polecam szczerze, gorąco i od serca! 🙂
Moją torbę kupiłam tutaj (klik), jednak firma Basil wypuściła mnóstwo innych ładnych modeli, ku uciesze takich jak ja rowerzystek w kieckach. 🙂 Śliczna jak budyń z soczkiem jest na przykład ta (klik).
Wpis pochodzi z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
4 komentarzy
Nie lubię jeździć na rowerze, ale torba fajna 🙂
Fajna torba! Ja osobiście w swoim rowerze mam kufer i wszystkie szpargały wkładam do niego, łącznie z małą torebką (poruszam się rowerem głównie w celach rekreacyjnych, dlatego nie potrzebuję dużej torby). Ale podoba mi się jej wygląd i to, że została pomysłowo wykonana.
Super! Gdzie można kupić?
Fajna torba, ja ma „Basil Sport Design Commuter Bag 18L” i jest genialna