Białe kłamstwa to pozornie niewinne historyjki, które opowiadamy dzieciom. Czasem w celach wychowawczych, a czasem po prostu, aby zbyć dziecko, bo nie mamy innych argumentów. Takie kłamstewka wydają się nieszkodliwe, ale często mają zgubne skutki. okłamywanie dziecka
Według słownikowej definicji intencją białych kłamstw jest wprowadzenie rozmówcy w błąd, ale bez wyrządzenia mu krzywdy. Ba! Uciekając się do takiego kłamstwa, często nie chcemy rozmówcy zaszkodzić, tylko mu pomóc Okłamujemy dziecko i myślimy sobie: „przecież to dla jego dobra”.
Odmawianie dziecku to trudna sztuka, której od czterech lat wciąż się uczę Kiedy odmawiam zależy mi, aby uzasadnienie tej odmowy nie było na odwal się, aby nie było jakąś wydumaną bajeczką – tak zwanym „białym kłamstwem”.
Kiedy zbywamy dziecko „białym kłamstwem”, wydaje nam się, że mamy problem z głowy. Jednak nasze słowa zostają w głowie dziecka na całe lata. Czasem stanowią tylko zabawne wspomnienie z dzieciństwa, a czasem mają zgubne skutki.
Jakie znamy przykłady „białych kłamstw”?
Straszenie dzieci
Strach jest najskuteczniejszym narzędziem zarządzania, dotyczy to również dzieci.
– Dziecko drogie, lepiej bądź grzeczne, bo zabierze cię pani z autobusu, Baba Jaga albo Cygan. Pan w kapeluszu wrzuci cię do czarnego worka za pyskowanie. A kiedy będziesz potajemnie grzebać w torebce babci, zza firanki wyskoczy straszydło.
Była też Buka, Bebok, diabeł z lustra, straszenie panem policjantem, no i legendarna czarna wołga. Pamiętacie jakieś inne „argumenty”?
No ale przecież „to tylko dziecko”. Ma się słuchać i już. Powinno być wdzięczne za to małe, niewinne kłamstewko. Mogło przecież usłyszeć uniwersalne „bo tak”.
Niedotrzymane obietnice
Jak najprościej nakłonić dziecko do współpracy? Jeśli nie strach, to co?
Oczywiście przekupstwo. Na pewno wiecie, o co chodzi – o ubijanie z dzieckiem nieuczciwych interesów:
– Posprzątaj pokój, to dostaniesz niespodziankę…
Godzinę później:
– Skończyłaś? To świetnie, ale niespodzianki nie ma. Przyjmij to na klatę, przecież sprzątanie pokoju to twój obowiązek.
Chcemy, aby dzieci z nami współpracowały. Jednak takie pozornie niewinne „białe kłamstewko” tylko nadszarpnie ich zaufanie. Błyskawicznie, mocno i długotrwale.
Bo się w brzuchu żaby zalęgną
Do straszenia i przekupstwa w celu sterowania dziećmi, dochodzą jeszcze bzdurne wyjaśnienia dlaczego świat jest skonstruowany tak, a nie inaczej. Rzucane od niechcenia, z lenistwa, niewiedzy lub bezradności.
- Nie bij, bo Ci ręka uschnie!
- Nie baw się zapałkami, bo będziesz sikać w nocy.
- Nie rób zeza, bo Ci tak zostanie.
- Nie pij wody z jeziora, bo się w brzuchu żaby zalęgną.
- Nie połykaj gumy do żucia, bo Ci poskleja jelita.
Pamiętacie takie blistry z kolorowymi kulkami? Żułam sobie taką gumę, śpiewając do uchwytu skakanki przywiązanej do trzepaka. Dałam się ponieść emocjom i niezwykłej barwie mego skrzeczącego głosu i stało się! Połknęłam gumę i płakałam z przerażenia… ale jakoś nie umarłam
- Nie drap pieprzyków, bo wykrwawisz się na śmierć.
Ta historia przydarzyła się w dzieciństwie mojemu Mężowi. Zadrasnął pieprzyk przechodząc przez płot. Położył się pod drzewem i spokojnie czekał na śmierć. Stoik! Zasnął pod tym drzewem, a kiedy się obudził, zastanawiał się czy jest już duchem.
Co jeszcze?
- Dlaczego nie wolno mówić na kogoś „świnia”? Bo wyrośnie Ci świński ogon.
- Dlaczego nie łykać pestek arbuza? Bo arbuzy wyrosną w brzuchu i cię rozerwą.
- A co wyrośnie, jeśli połkniesz pestki jabłek? Jabłonka!
I tak dalej, i tak dalej…
Wyjaśnienia udzielane przez współczesnych rodziców pewnie nie są aż tak bzdurne i hardkorowe, jak w czasach naszego dzieciństwa, jednak nadal nie zawsze są zgodne z prawdą. A przecież wszystkim nam (rodzicom, dziadkom i wszystkim pozostałym opiekunom naszych dzieci) zależy, aby edukować dzieci. Pokazać im prawdziwy obraz świata. Dlaczego więc nie mówimy jak jest naprawdę?
Myślenie – to boli
Nie ma sensu przedstawiać dziecku jakiegoś zafałszowanego obrazu świata. To robienie wody z mózgu i droga na skróty, która w przyszłości nie przyniesie nic dobrego.
Ja wiem, że myślenie boli. Samej często mi się nie chce Ale uważam, że warto wysilić zwoje mózgowe i z ich rozleniwionych, zaśniedziałych zakątków wyskrobać kilka zdań wyjaśnienia. To wyjaśnienie może być średnio sensowne, może nawet pseudonaukowe, ale proszę: niech nie będzie „białym kłamstwem”!
3 skutki okłamywania dzieci
Czasem zdarza nam się z automatu powtarzać bzdury zasłyszane w dzieciństwie. Te o panu policjancie i jabłonce w brzuchu.
Mój Mąż też kilka razy opowiadał naszemu synowi takie głodne kawałki. Początkowo nie widział w tym nic złego, ot, historyjki jakich wiele. Jednak przegadaliśmy temat i wyjaśniłam Mężowi, dlaczego zależy mi na tym, aby rozmawiać z dziećmi rozsądnie i racjonalnie.
Po pierwsze:
Obawiam się, że w przyszłości, kiedy Syn zorientuje się, że to bzdury, to nadszarpnie jego zaufanie do nas.
Po drugie:
Jako rodzice codziennie odpowiadamy na tysiące pytań typu „dlaczego?”, „po co?”, „jak to jest zrobione?” Tak jak wspomniałam powyżej: zależy mi, aby w każdej sytuacji (również gdy czegoś zabraniamy), nasze wyjaśnienia pokazywały dziecku prawdziwy obraz świata. Nawet, gdy znacznie uprościmy odpowiedź, to ważne, aby była jak najbliższa rzeczywistości.
Po trzecie:
Nie chcę, żeby przez nasze nieogarnięcie, niezaradność lub zwyczajne lenistwo, nasz syn nabawił się irracjonalnych fobii. Wiele z nas było w dzieciństwie nagminnie częstowanych „białymi kłamstwami” – można wręcz powiedzieć, że się na nich wychowałyśmy ;) Dla części z nas jest to tylko zabawne wspomnienie (i całe szczęście!). Jednak w przypadku wrażliwych dzieci, które dodatkowo mają bogatą wyobraźnię, lęki mogą stanowić poważny problem przez wiele kolejnych lat.
Widzicie znak wodny na zdjęciu powyżej? Mój pierwszy blog nazywał się… uwaga, uwaga… DzikieZiemniaki.pl
Nie umiem i nie lubię kłamać
O byciu idealną mamą nie wiem nic a nic Mam sobie sporo do zarzucenia, ale na pewno nie to, że okłamuję dziecko.
Zresztą nienawidzę kłamać. Może dlatego, że nie potrafię? Kiedy coś mnie gryzie, przyznaję się na dzień dobry, klepię wszystko jak na świętej spowiedzi, żeby jak najszybciej to z siebie wyrzucić… i czuję ulgę! Pewnie częściowo to stąd wzięła się moja awersja do okłamywania dzieci. Jednak główna przyczyna to obawa o to, jak takie z pozoru niewinne „białe kłamstwa” wpłyną na mojego Synka w przyszłości.
On jest jak biała kartka. Ufny. Bezbronny. Uwierzy we wszystko.
Popatrz na swoje dziecko i zadaj sobie pytanie: czy warto?
Są historyjki, które będą dla niego zabawnym wspomnieniem z dzieciństwa. Jednak są też takie, których tłumaczenie i odkręcanie zajmie Ci więcej czasu, niż rzucenie ich od niechcenia. Istnieją jeszcze takie, które mogą poważnie nadszarpnąć zaufanie dziecka do Ciebie. I w końcu są takie, które staną się przyczyną irracjonalnego lęku i na wiele lat zaburzą dziecku obraz świata. Dorośli ludzie boją się koparek, facetów w kapeluszach, długich włosów, chemikaliów albo dowolnego koloru właśnie z powodu takich niewinnych historyjek i mętnych wyjaśnień.
Argumentacja to trudna sztuka. A myślenie boli. Ała! Ale biorąc pod uwagę wszystko powyższe, warto zmusić się, ruszyć mózgownicą i prostym językiem wyłożyć dziecku uzasadnienie zgodne z rzeczywistością. To o wiele lepsze niż „białe kłamstwo” lub uniwersalne „bo tak”.
Częstowano Was w dzieciństwie „białymi kłamstwami”? W jakich sytuacjach? Jakie „argumenty” zapadły Wam w pamięć? Dajcie znać w komentarzu.
Mam nadzieję, że wspominacie te historie z uśmiechem… i nie powtarzacie kolejnemu pokoleniu
Polub lub udostępnij ten artykuł:
…albo zostaw komentarz poniżej ↓
Dziękuję!
okłamywanie dziecka
okłamywanie dziecka
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
okłamywanie dziecka
To również może Cię zainteresować:
>> Jeden ważny powód, aby nie zmuszać dzieci do jedzenia, ubierania się i rozdawania buziaków
>> Paliwo dla matek: piernikowa kawa, którą piję litrami
>> 5 skandynawskich seriali Netflix, które ratują zdrowie psychiczne zmęczonej matki
>> Pocieszając płaczące dziecko, zwiększasz jego odporność na stres w dorosłym życiu
>> Jak założyć kurtkę? Prosty trik, który zmieni wasze życie
okłamywanie dziecka
Jakiś czas temu szłam z Melą i jej koleżanką i jakaś baba zaczęła drzeć się na chłopca, że mi go odda bo coś. Uśmiechnęłam się i powiedziałam do niego: ” chodź, zobacz idziemy na plac zabaw, potem pobawimy się w basenie” no miała kłopot z odciągnięciem go ode mnie
Czasem warto utrzeć nosa takim bezmyślnym babom, hm?
Ha, święta prawda!
Mnie wmówiono w dzieciństwie, że nie wolno dłubać w pępku (mam taki lekko wystający, nie jakiś super wciśnięty w brzuch ^^), bo jak wydłubię coś tam to powietrze ze mnie zejdzie i umrę. Serio. Przez lata miałam brudny pępek, bo się panicznie bałam najmniejszego paproszka w niego wyciągnąć
Hehehe, niezłe! Ciekawe, jaka byłaby odpowiedź dorosłych, co się dzieje w ciąży z takim wystającym wentylkiem
Zdecydowanie staram się tego unikać. Pamiętam, że gdy miałam ok 5 lat, bardzo często śniły mi się koszmary z Babą Jagą w tle. Dziś nie mam z tym problemu ale jako mała dziewczynka byłam przerażona, że ktoś taki, może mnie porwać z domu.
Aaa Przypomniała mi się jeszcze historia opowiedziana przez koleżankę z podstawówki. Wprawdzie nie związana z jakimś zakazem, ale straszna! O dziewczynce, która zbyt często przeglądała się w lustrze, zobaczyła tam diabła i przestała rosnąć.. Koszmar! Jak ja się bałam! Patrząc w lustro przez kilka lat drżałam w obawie, co może nagle wyłonić się zza moich pleców
Historia o stoiku
Uważam, że masz rację, dzieci chłoną jak gąbka to, co im się powie i czasami mogą się bardzo przerazić. Poza tym to zaufanie do nas – może zostać nadszarpnięte.
Kiedy ktoś robi zeza, nie bij go z tyłu głowy, bo mu zostanie. Masz być grzeczna, bo przyjdzie Baba Jaga… Ale nie pamiętam bardzo hardkorowych kłamstw. Raczej klasyczne bo tak, bo ja miałam wiele pytań – dlaczego ciasto rośnie, dlaczego mamy 2 oczu, i mogłam tak męczyć cały czas, a wyjaśnień było mi zawsze mało. I “na storość” coś mi z tego zostało
Dobrze, że nikt nie zniechęcił Cię do stawiania pytań – taka dociekliwość jest w cenie
U mnie w pamięci został zez i żaby w brzuchu jak za dużo będzie się pić nie powtarzam takich głupot swoim dzieciom
Ja łykałam pestki z mirabelki i już sobie wyobrażałam kwitnące gałążki wychodzace mi z nosa. I nic, strasznie byłam rozczarowana.
Masz ci los!
Dla mnie nie ma nic gorszego jak straszenie dzieci, synek mojej znajomej dzięki takim zachowaniom boi się dosłownie wszystkiego. Nigdzie nie chce wyjść sam, po ciemku to już w ogólę, można zapomnieć. Najgorsze jest to, że te wszystkie straszydła wcale nie sprawiły, że jest grzeczniejszy w stosunku do rodziców. Smutne, że niektórzy rodzice nie potrafią znaleźć lepszych sposobów na zapanowanie nad swoją pociechą niż serwowanie im serii bezsensownych lęków na samym początku życia, a potem chcieliby widzieć swoje pociechy pełnymi inicjatywy i odwagi…
“Najgorsze jest to, że te wszystkie straszydła wcale nie sprawiły, że jest grzeczniejszy w stosunku do rodziców.” Otóż to! Takie straszenie działa na bardzo krótką metę albo wcale.
ja pamiętam jak mnie straszyli potworem z szafy xd do dziś mam traumę:D
Co za fantastyczny wpis! Badzo potrzebny. Staram się wyjaśniać dziecku świat i tłumaczyć, ale święta nie jestem i zdarza mi się użyć “białych kłamstw”. Najczęściej jednak używa ich babcia i chociaż proszę, żeby nie straszyła głupotami dziecka, ona uważa, że w niektórych sytuacjach trzeba – żeby dziecko wiedziało, że nie wolno.
Ja sama miałam ogromną traumę po tym, jak we wczesnym dzieciństwie zajmowała się mną kuzynka i żeby nie mieć ze mną problemu kazała mi siedzieć na łóżku. Straszyła mnie, że po podłodze pływają straszne ryby i mnie pogryzą, gdy tylko zejdę z łóżka. Oczywiście straszyła mnie też, że rodzice po mnie nie przyjdą, gdy będę niegrzeczna. Bardzo długo po tym miałam koszmary i lęki. Jeśli ktoś kiedyś zafunduje taką traumę mojemu dziecku – zabiję :[
Przykro mi, że coś takiego Cię spotkało. Kolejna historia potwierdzająca, że białe kłamstwa stanowią realne zagrożenie dla ufnych dzieciaków z bogatą wyobraźnią.
Jadłam pestki od arbuza, nic mi w brzuchu nie wyrosło, choć trochę się bałam:)
Taaa mnie straszyli milicjantem Kaziem Mroczkiem do dziś jak zatrzymuje mnie policja mam spocone ręce
Ej, przecież Kazio Mroczek brzmi przeuroczo! To na pewno był tzw. bohater pozytywny
Vandrer do dziś boi się Bobuśka i nikt go nie przekona, że nie istnieje:)
i Bobusiek! Kolejny uroczy stwór do kolekcji! Chyba powinniśmy tu stworzyć jakieś vademecum na miarę "Fantastic Beasts and Where to Find Them"
Bobuśko lubi czaić się w ciemnych przydrożnych rowach lub w lesie. Zwłaszcza jak się samemu wraca po ciemku ze szkoły m brr…
Mnie chyba oszczędzono tego, bo nic podobnego nie pamiętam. Ot, babcia mi kiedyś powiedziała, żebym nie wychylała się z balkonu, bo mnie dylko wyciągnie, ale to chyba akurat mi nie zaszkodziło, a w sumie nie było to tak do końca kłamstwem
“Dylko” Uwielbiam te wszystkie ludowe stwory!
Kłamstwami częstowano i mnie…Dziś się raczej z tego śmieje, ale nie robię tego dzieciom..W żadnym, choćby najtrudniejszym temacie..I nie przekupuję, nie “płacę” im za dobre zachowanie…Uważa, że tylko wtedy, gdy naprawdę zrozumieją co jest dobre co jest złe stanie się to częścią ich kręgosłupa moralnego, ich fundamentem. Kłamstwo, czy przekupstwo to małe manipulacje i dzieci nic z nich nie wynoszą- moim zdaniem:) Ale przyznaje, to jest niesamowicie, obłędnie trudne! Sił naprawdę czasem brak! Dlatego czasem rzucę “bo tak!”, bo już nie mam siły tłumaczyć, bo czasem wychodzimy na wysoki poziom abstrakcji w rozmowie, bo jestem tylko człowiekiem…Ale się staram! Bardzo się staram!
Bardzo dobrze, że poruszyłaś ten temat..Dzięki!
Oj tak, czasem człowieka kusi, żeby jakoś zbajerować, pójść na skróty, ale warto w ostatniej chwili ugryźć się w język. Prędzej czy później i tak odbije się to na nas samych.