W tym tytule jest jedno kluczowe słowo: MOGĘ. Mam wybór, więc jestem w pewien sposób uprzywilejowana. Są kobiety, które NIE MOGĄ. Nie mają takiego wyboru – i to właśnie im chciałabym pomóc. jak oddać włosy dla fundacji
Partnerem dzisiejszego wpisu jest polska firma Laboratorium Kosmetyczne Joanna, ale wbrew pozorom to nie będzie tekst o włosach i kosmetykach. To nie jest tekst z gatunku „lekkich, łatwych i przyjemnych”, ale mam nadzieję, że Was zainspiruję i na końcu będziecie mi wdzięczne.
Zacznijmy jednak od krótkiej historii. Mojej historii. Kiedy w 2001 roku byłam w klasie maturalnej, w lewej piersi znalazłam duży guz. Na szczęście okazało się, że jest łagodny, ale zanim otrzymałam wyniki biopsji, przeżyłam wszystkie emocje związane z oczekiwaniem na najgorsze. Operację usunięcia guza miałam w czasie ferii zimowych, aby nie opuścić szkoły. Chirurg, do którego trafiłam na początku zrobił na mnie i mojej Mamie bardzo złe wrażenie, więc szukałyśmy dalej. I tak trafiłam do cudownej chirurg, która zaopiekowała się mną jak własną córką! Dzięki Pani doktor, mojej Mamie i kilku znajomym kobietom z podobnymi doświadczeniami przez kolejne lata czułam, czym jest moc kobiecego wsparcia. Pani chirurg pokazała mi później, że mój guz był wielkości dwóch mandarynek. Zrobiła też wszystko, aby blizna była jak najmniej widoczna i faktycznie dziś wcale jej nie widać. Jednak ta blizna przez długie lata była źródłem kompleksów – tak naprawdę to była blizna na duszy, a nie na ciele.
Wtedy tego nie dostrzegałam, ale z perspektywy czasu okazało się, że takie doświadczenie w tak młodym wieku mocno podcięło mi skrzydła. Przewartościowała sporo w moim życiu, wpłynęła na wybór studiów i energię niezbędną do podejmowania decyzji. Doszłam do tego dopiero w czasie terapii, którą zaczęłam rok temu.
Ostatnie miesiące w liceum wcale nie upłynęły mi pod znakiem nauki, wyboru studiów i maturalnej gorączki, ale pod znakiem operacji, rekonwalescencji i wdzięczności, że skończyło się tylko na tym. To nie było łatwe doświadczenie dla 18-letniej dziewczyny.
Jednak dzięki temu ROZUMIEM. Rozumiem wszystkie kobiety, które całe lata żyją z „nieuzasadnionymi” kompleksami. Kobiety, którym gdzieś po drodze życie podcięło skrzydła i z tego powodu w kolejnych latach wplątały się w różne niezdrowe relacje. A także kobiety, które żyją w ogromnym strachu o swoje zdrowie i życie, nie poddają się i walczą.
Od tamtej pory – od 2001/2002 roku – zdrowie piersi i edukacja znajomych dziewczyn i kobiet na ten temat, szczególnie leżą mi na sercu. Tłumaczę sobie, że moja choroba miała sens. Że te podcięte skrzydła gdzieś po drodze przeobraziły się we wrażliwość i grubą skórę, która już nie raz okazała się cenna. Że dzięki temu przypominam o konieczności regularnych badań, a to może uratować życie. Przypominam kobietom, żeby regularnie się badały. Znajomym i nieznajomym, online i offline. Jeśli czytacie Ronję od początku, pewnie pamiętacie, że wielokrotnie poruszałam na blogu temat regularnego badania piersi, ze względu na moje osobiste doświadczenia. Wszystkie wpisy znajdziecie tutaj.
Rok temu w październiku (który jest międzynarodowym miesiącem świadomości na temat raka piersi), prowadziłam na blogu cykl wpisów edukacyjnych „Różowy Październik”. To wówczas powstał bardzo popularny poradnik „Jak oddać włosy dla fundacji na peruki?”, który przeczytało ponad 27 tysięcy kobiet. To wtedy podjęłam decyzję, że chciałabym przekazać włosy do pracowni produkującej peruki dla Fundacji Rak’n’Roll.
Wszystkie warunki, jakie muszą spełnić włosy, znajdziecie w tym artykule. Rok temu podcięłam końcówki i zaczęłam cierpliwie zapuszczać czuprynę. Jednak nie wzięłam pod uwagę jednej rzeczy: moje włosy bardzo wolno rosną, a na perukę potrzebne jest warkocz o długości minimum 25 cm! Rok temu moje włosy wyglądały tak:
Nie stosuję zabiegów, które wykluczają oddanie włosów na perukę (rozjaśnianie, farbowanie henną, prostowanie keratynowe, trwała, cieniowanie). Nie farbuję włosów, nie używam suszarki, ani prostownicy, aby były w jak najlepszym stanie. Stosuję świadomą pielęgnację włosów, olejowanie oraz tzw. włosing Jednym z produktów, którego używam po każdym myciu jest wcierka przyspieszająca wzrost włosów z serii Joanna Rzepa (kuracja wzmacniająca lub ampułki wzmacniające). Co tydzień lub dwa stosuję również szampon Joanna Rzepa do włosów cienkich i delikatnych. Tak, wiem, że zawiera ALS i SLS, ale dzięki temu świetnie domywa włosy z nadmiaru produktów po olejowaniu i silikonowym serum zabezpieczającym końcówki. W świadomej pielęgnacji takie oczyszczanie włosów raz na 1-2 tygodnie jest wskazane. Zresztą nie panikuję, gdy widzę je w składzie SLS i ALS Ich działanie jest potencjalnie drażniące, ale można je zniwelować poprzez dodanie do kosmetyku składników łagodzących podrażnienia.
Poza tym w linii Joanna Rzepa dostępne są również:
- Odżywka wzmacniająca do włosów przetłuszczających się ze skłonnością do wypadania
- Szampon wzmacniający do włosów przetłuszczających się
- Szampon wzmacniający z odżywką
Co istotne, kosmetyki Joanny są WEGAŃSKIE i NIETESTOWANE NA ZWIERZĘTACH – sprawdzam to zawsze na stronach, blogach i grupach, które prześwietlają różne marki pod tym kątem: Happy Rabbit (od niedawna istnieje tez aplikacja na smartfony o tej samej nazwie), Kocie Uszy (ten blog już nie jest aktualizowany, ale to nadal baza cennej wiedzy) oraz w tej grupie na Facebooku – tu znajdziecie najbardziej aktualne informacje.
Od roku tylko raz byłam u fryzjera na podcięciu końcówek i dziś moje włosy wyglądają tak:
Jak wiecie uwielbiam Skandynawię. Mniej lub bardziej regularnie obserwuję również tamtejszych blogerów i youtuberów. Jedna ze szwedzkich influencerek – Katrin Berndt rok temu zorganizowała charytatywną zbiórkę pieniędzy, po czym obcięła swoje piękne, długie włosy i przekazała je na peruki, a resztę włosów zgoliła na łyso. Tutaj możecie obejrzeć cały film dokumentujący tę akcję: Katrin Berndt – Shaving & Donating All My Hair.
Przyznam szczerze, że nie wiem czy zdecyduję się na tak radykalny i odważny krok, jak ogolenie głowy na łyso. Zastanawiam się, czy zostałabym właściwie zrozumiana. Czy zostanie to odebrane jako akt solidarności z kobietami chorymi na raka, czy działanie na pokaz…? Obawiam się, że taki manifest mógłby zostać niezrozumiany i zhejtowany. Nie wiem jaką decyzję ostatecznie podejmę – przyszłość pokaże. Natomiast jestem pewna, że chciałabym przekazać włosy Fundacji Rak’n’Roll i zrobię to, jak tylko osiągną odpowiednią długość.
Badaj się – to najlepszy prezent!
Dwa tygodnie temu, 22 listopada skończyłam 36 lat. Tego dnia byłam na badaniu USG piersi, które kolejny raz mnie uspokoiło. W tym roku tak się złożyło, że wolny termin USG był dokładnie w moje urodziny – to najlepszy prezent, jaki mogłam sobie sprawić.
- Co miesiąc badam się sama.
- Co rok jesienią robię komplet badań „kobiecych spraw”: USG piersi i cytologię.
- Co rok na wiosnę robię kontrolne badania krwi i hormonów tarczycy (a ostatnio również wit. D, B12 i ferrytyny).
Dodam jeszcze, że ciąża i karmienie piersią NIE CHRONIĄ przed rakiem piersi. To znaczy karmienie zmniejsza ryzyko, a więc „chroni” statystycznie, ale to nie znaczy, że nie można zachorować. Dlatego badałam się też w ciąży i w czasie karmienia (które w sumie trwały aż 6,5 roku, więc nie wyobrażam sobie, aby nie badać się tak długo!). Są lekarze, który powiedzą Wam, że to niepotrzebne, że w czasie laktacji na USG nic nie widać… Ale to nieprawda! W tym wpisie polecamy sobie nawzajem lekarzy, którzy znają się na rzeczy i którzy potrafią ocenić obraz ultrasonograficzny piersi w czasie laktacji.
Ja też się boję
Ja też się boję! Za każdym razem idę na badanie z walącym sercem i strachem. Robię rachunek sumienia i myślę o tym, jak wiele nawyków powinnam poprawić, aby być zdrowsza i żyć jak najdłużej – przede wszystkim dla naszych dzieci, ale dla siebie też. Ze względu na guz w piersi, operację, bałagan z hormonami i kilka innych czynników ryzyka, jestem w grupie ryzyka. Za każdym razem idąc na badanie powtarzam sobie, że nie warto się bać, tylko działać – cokolwiek badanie wykaże.
Podsumowując, na koniec mam do Was trzy ważne prośby:
- Proszę, badajcie się regularnie! Wyznaczcie sobie miesiąc lub porę roku, kiedy będziecie to robić. Nie bójcie się wyniku – lepiej wiedzieć i szybko podjąć leczenie, niż nie wiedzieć, bać się i żyć w niepewności!
- Jeśli macie ochotę, a Wasze włosy się do tego nadają, nie obcinajcie ich „tak po prostu”, tylko zapoznajcie się z tymi warunkami i przekażcie włosy na peruki dla kobiet walczących z rakiem.
- Jeśli tylko czujecie taką potrzebę, piszcie do mnie na kontakt@ronja.pl. Nie raz przekonałam się jak wiele znaczy kobiecie wsparcie!
Partnerem tego wpisu jest Laboratorium Kosmetyczne Joanna. Pomysł na ten wpis w całości wyszedł ode mnie i dziękuję marce Joanna, że zgodziła się na taką formę.
Trzymajcie się zdrowo!
Uważasz, że badania są ważne?
Udostępnij ten artykuł,
albo zostaw komentarz poniżej ↓
jak oddać włosy dla fundacji
TO TEŻ CI SIĘ SPODOBA:
jak oddać włosy dla fundacji
POBIERZ TUTAJ DARMOWY EBOOK O MONTESSORI:
jak oddać włosy dla fundacji
4 komentarzy
Ja może uściślę, że chodzi o włosy długości min. 25 cm, nie warkocz. Kiedyś dopytywałam w fundacji, bo właśnie włosy miałam 25 cm możliwe do ścięcia, ale jak robiłam warkocz, to wychodziły oczywiście krótsze. Pozdrawiam
To cenna informacja, dzięki!
Bardzo fajny artykuł. Nie czytam blogów, bo nie mam na to zbyt wiele czasu, ale chętnie tu zaglądam. Bardzo wartościowe i ciekawe wpisy tu zamieszczasz.
Mieszkam w Wielkiej Brytanii. Raz na trzy lata przychodzi list przypominający mi o konieczności badania przesiewowego szyjki macicy. Moim zdaniem to stanowczo za rzadko. Świadomość kobiet rośnie na szczęście, ale obawiam się, że takie “postępowanie” , może stać się wyznacznikiem, że nic złego się nie dzieje, jeśli raz na jakiś czas (w tym wypadku co 3 lata) udamy się do lekarza.
O rany, co 3 lata to faktycznie rzadko Zresztą mam wrażenie, że wtedy jeszcze łatwiej zapomnieć i z 3 lat robią się 4, 5… itd. Moi lekarze zalecają badania profilaktyczne (piersi, cytologia, krew) co rok, a w przypadku, gdy jest się w grupie ryzyka – co pół roku. Plus samodzielne badanie piersi co miesiąc kilka dni po miesiączce i natychmiastowa wizyta u lekarza, jeśli coś niepokoi.