Skandynawski Czwartek #18
Jest słoneczny dzień w cichym miasteczku w Wenezueli. Stary Don Karlos pali cygaro na tarasie swojej willi…
Don Karlos jest ojcem Kullervo – chłopca w niebieskich pończochach, obdarzonego nadludzką siłą. Poza tymi dwoma niecodziennymi przymiotami, Kullervo to młodzian jakich wielu: „Kullervo chciał być dobry, ale nie umiał być taki. Bez przerwy szumiała w nim złośliwie niedobra młodość. (…) Umysł uzyskał połysk, lecz kształtu nie posiadał i był rozkołysany przez siedem różnych wiatrów. To bardzo ważne, kto dziecko do snu kołysze za młodu; czy je kołysze twardo, czy kołysze starannie.”
Don Karlos zapragnął nauczyć syna odpowiedzialności. Zgasił cygaro, przywołał Kullervo i bez zbędnych dyskusji wyprawił go w daleką podróż, zlecając mu zapłacenie podatku.
Młodzieniec wywiązał się z zadania – zapłacił dziesięcinę, po czym udał się konno w drogę powrotną. „Wiatr szumiał w uszach konia, a koń wyolbrzymiał wiatr i pędził jeszcze szybciej, niż mu się wydawało.”
Na wrzosowisku sąsiada, sędziwego Dona Ventury, chłopiec spotkał pociągającą blondynkę, Rozalindę. Ściągnął cugle i zaproponował dziewczynie wspólną przejażdżkę. Lecz Rozalindę nauczono, żeby nie ulegała zaczepkom chłopców – zwłaszcza tych młodych i przystojnych, w niebieskich pończochach. Dlatego dobrze wychowane dziewczę, niewiele myśląc, strzeliło focha: „Jakby nastąpił koń kopytem na jej honor, dziewczyna się obraziła, aż twarz jej objął płomień.”
Nie miał chłopak szczęścia. Pomknął więc dalej, aż spotkał ponętną Milagros („dziewczynę w sznurowanych trzewikach”), lecz i ta mu nie uległa.
„Do trzech razy sztuka” – pomyślał Kullervo.
Cierpliwość popłaca, kolejna napotkana dziewczyna nie była już taka harda. Tym bardziej, że młodzieniec poszedł po rozum do głowy i sprytnie zmienił taktykę: „Dał jej pończochy białe przetkane złotem czystym, stopy dziewczynie zadrżały, koń okrył się galopem (…)”
No i, ekhem, pewnie już wiecie co było dalej: Kullervo uwiódł piękną nieznajomą.
Nazajutrz Kullervo przypomniał sobie, że nie zapytał dziewczyny o imię. Może to niezbyt elegancko, ale jak na dżentelmena w pończochach przystało, postanowił nadrobić zaległości: „Teraz ty powiedz prawdę, jakiego jesteś rodu, czy dom ojca twojego ogrodem jest otoczony, czy może tylko las dziki przylega do waszych stodół?” Czyli w wolnym tłumaczeniu: „Nie żebym był materialistą, ALE …”
No cóż… pół biedy, gdyby okazało się, że wybranka namiętnego młodzieńca jest nędzarką… Niestety prawda, której domagał się Kullervo, była o wiele gorsza.
Otóż okazało się, że dziewczyna ma na imię Lusesita i jest jego zaginioną siostrą! Ups. Do tego od lat pogrążona jest w głębokiej depresji – jak sama mówi: „chodziłam (ze śmiercią) pod rękę, tuliłam się do niej w strachu. Mówiła do mnie bez słowa i we mnie rozkwitała”.
Dalej zdarzenia nabierają niespodziewanego tempa: Lusesita popełnia samobójstwo – skacze do wodospadu i topi się. Kullervo przeklina swą chuć, miotają nim wyrzuty sumienia: „Niech ziemia mnie pochłonie natychmiast bez namysłu, rzuciłem w otchłań dziewczynę, która jest moją siostrą.”
Po powrocie do wenezuelskiej willi, Kullervo wyznaje winę matce, a ta radzi mu udać się do pustelni Savo, aby odpokutować za grzechy. Jednak chłopak nie chce siedzieć bezczynnie. Zamiast pokornej pokuty postanawia zemścić się na odwiecznym wrogu rodziny – złym Donie Untamo. To jego obwinia za wszystkie nieszczęścia, w tym za zaginięcie Lusesity, swoją kazirodczą pomyłkę i samobójstwo siostry.
Kiedy pogrzebiemy w przeszłości tej zacnej rodziny, dowiemy się, że żal młodzieńca jest częściowo uzasadniony: kiedy Kullervo był dzieckiem, Don Untamo porwał go i sprzedał jako niewolnika. Któż nie chciałby się zemścić za coś takiego? Na pewno nie porywczy latynos w niebieskich pończochach.
Kupił go Don Ignacjo wraz z żoną, Donią Prudensją. Mały Kullervo musiał dla nich wypasać krowy. Po jakimś czasie znudzona Donia Prudensja chciała pozbyć się chłopca – pewnego dnia, kiedy mały pastuszek wybierał się do pracy, jako prowiant spakowała mu chleb z zapieczonym wewnątrz kamieniem.
Kullervo jakoś się wykaraskał, jednak nie odpuścił. Już jako dziecko był mściwy – tak wszystko zorganizował, że niegodziwą Donię Prudensję rozszarpały dzikie zwierzęta, a chłopiec mógł wrócić do rodziców.
Kullervo, wspominając te wszystkie krzywdy, planuje zemstę, a matka próbuje go powstrzymać: „Uważaj, drogi mój chłopcze, jęczmieniu zielonowąsy, komu się nie chce pracować, ten rozpoczyna wojny. Kto wojnę toczy bez racji, ten zginie od broni własnej; tak było z każdym pyszałkiem, który buńczucznie się zbroił.”
Jednak młodzieniec nie słucha jej życiowych mądrości i szykuje się do starcia – ponownie zakłada swój znak rozpoznawczy, niebieskie pończochy: „W niebieskich pończochach stanął dumnie na ścieżce wojennej.”
Na odchodnym zdążył jeszcze poróżnić się z rodzicami, bratem i drugą siostrą. W takiej pokręconej historii nie wypada przecież rozstać się w zgodzie. A szkoda, bo już ich więcej nie zobaczy.
Młodzieniec dopina swego i bezlitośnie zabija cały ród Untamo. Lecz kiedy wraca do domu, wszyscy jego domownicy również nie żyją. Z całej rodziny został mu jeden wierny pies, Musti.
Kullervo ma dosyć, najchętniej rzuciłby to wszystko i pojechał w Bieszczady. Tymczasem idzie z psem na spacer w okolice wodospadu, w którym utonęła jego zaginiona siostra, Lusesita, i – jak łatwo się domyślić – również popełnia samobójstwo. Przebija się mieczem „aż po złotą rękojeść”, a jego słynne już niebieskie pończochy powoli nasiąkają krwią…
Świadkiem jego śmierci jest sędziwy Don Ventura, który wygłasza nad zwłokami chłopca życiową mądrość: „Nie miałeś szczęścia do życia, chłopcze odważny i mocny, mogła cię tylko przygarnąć śmierć miłością prawdziwą. Gdy do snu dziecko usypia kobieta zła i głupia, musi przez całe życie jej dziecko iść pod zły wiatr.”
♥ LA FINAL ♥
Czy Wasze babcie oglądały brazylijskie telenowele na kanale Romantica?
Zresztą pociągający, tajemniczy i zawiły świat telenowel to nie tylko Brazylia. Wenezuela, Kolumbia, Argentyna i Meksyk także mają na koncie świetne produkcje! Pamiętacie „W kamiennym kręgu”, „Niewolnica Isaura”, „Zbuntowany Anioł” czy „Fiorella vel Pobre Diabla”? To była klasyka gatunku!
A teraz wyjaśnijmy sobie, że powyższa historia to nie spoiler brazylijskiego tasiemca, lecz fragment fińskiej epopei narodowej, „Kalevali”
Stary Don Karlos w rzeczywistości ma na imię Kalervo. Sędziwy Don Ventura to Väinämöinen – główna postać eposu, wiekowy mędrzec, pieśniarz i zaklinacz.
Okrutny Don Untamo to głowa rodu Untamo, a lekkomyślny i porywczy Kullervo to Kullervo – tu nic nie modyfikowałam, ponieważ te imiona brzmią wystarczająco latynosko Natomiast Lusesitę, Rozalindę, Milagros i Donię Prudensję zmyśliłam na poczekaniu, bo autor epopei jakoś wyjątkowo szowinistycznie nie garnie się do zdradzania imion żeńskich.
Wszystkie cytaty pochodzą z przekładu „Kalevali” autorstwa Karola Laszeckiego (przekład filologiczny) i Józefa Ozga Michalskiego (przekład poetycki).
Mam dwa egzemplarze „Kalevali”:
przekład Józefa Michalskiego (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1974)
oraz wersję dla dzieci – streszczenia wybranych legend spisane prozą,
opracowane przez Janinę Porazińską (Nasza Księgarnia, 1985)
No offence, bardzo szanuję fińską kulturę i w życiu nie ośmieliłabym się z niej nabijać. Porównanie z brazylijską telenowelą jest zasadne tylko i wyłącznie ze względu na pokręconą fabułę, ale na tym podobieństwa się kończą. Po prostu chciałam Was zainteresować „Kalevalą” i przedstawić jej treść w zjadliwej, popkulturowej formie
„Kalevala” to w rzeczywistości wielkie dzieło, ludowe pieśni i legendy spisane w XIX wieku przez Eliasa Lönnrota. Przedstawia historię walki dwóch wrogich plemion (ludu Kalevy i Pohjoli) o Sampo – magiczny młynek szczęścia. W dzieje konfliktu autor wplótł niesamowite opisy przemian przyrody, życia codziennego Finów, ich wierzeń i obrzędowości. Opowieść jest pełna uniwersalnego sensu, prostoty i głębi zarazem.
Najbardziej znanym ilustratorem „Kalevali”
był fiński malarz, Akseli Gallen-Kallela
Równie porywająca, co pokręcona historia Kullervo to tylko część zawiłych dziejów bohaterów „Kalevali” – streściłam dla Was runo 35 i 36, a istnieje aż 50 „odcinków” tej telenoweli
To co, chcecie Kalevalę w odcinkach? Powiedzmy, co drugi czwartek? Dajcie znać! Cmok!
.
.
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, podziel się nim ze znajomymi, klikając niebieski guziczek poniżej ↓
Dziękuję!
Rzadko mi się zdarza, żebym tak od deski do deski przeczytała jakiś wpis, niczego nie przeskakując! Historia fascynująca i świetnie przez Ciebie opisana. Dodatkowo – pobudzająca wyobraźnię i już sobie zaczęłam wyobrażać dalsze losy bohatera z psem po przeprowadzce w Bieszczady Oczywiście, to było tuż przed tym, gdy przeczytałam, że jednak z bohatera już nic nie będzie
Dzięki! Zastanawiam się nad kontynuacją tego cyklu Oprócz poczciwego Kullervo jest tam wielu innych bohaterów budzących sympatię
Już przed oczyma miałem niewolnicę Izaurę i słynnego Leonsjo;) Dziś już wiem, że na szczęście takie historie nie są dla mnie;) Mogłabyś przy okazji podsunąć jakiemuś producentowi z Wenezueli tą książkę i może jakiś bonus byś dostała za dobry pomysł lub też mniejszą lub większą rolę w serialu:)
Aczkolwiek cytat: Gdy do snu dziecko usypia kobieta zła i głupia, musi przez całe życie jej dziecko iść pod zły wiatr. piękny i brutalnie prawdziwy.
Haha, świetny pomysł z tym serialem
A cytat rzeczywiście trafny, zresztą w Kalevali mnóstwo jest takich “życiowych mądrości”.
„Dał jej pończochy białe przetkane złotem czystym, stopy dziewczynie zadrżały, koń okrył się galopem (…)” – ten cytat mnie rozbroił :D.
Świetny zabieg z tym opowiedzeniem fińskiej epopei jako brazylijskiej telenoweli – tak samo zagmatwane perypetie, ale zakończenie mogłoby być szczęśliwsze. No i Milagros Przypominają mi się czasy podstawówki ;).
Co do telenoweli, moja babcia ogląda wszystko, co popadnie, a na dodatek zmusza do oglądania wraz z nią. Te brazylijskie i wenezuelskie mi specjalnie nie przeszkadzają, ale niemieckich nie mogę wytrzymać ;).
O rany, to są też niemieckie?! To musi być hardkor! (tak jak dla nich nasz “Klan” :))
A są ‘Gute Zeiten, schlechte Zeiten’, ‘Marienhof’ i wiele innych:)
Jak te dwa odcinki mnie wkręciły to co dopiero następne…. Zapowiada się całkiem ciekawie nie powiem
Kontynuować cykl? Ktoś będzie to czytać, czy Was zanudzę?
Zaiste, brazylijska telenowela w fińskim wydaniu. No i cieszę się, że pies przeżył
Haha, a słyszałeś o stronce https://www.doesthedogdie.com ?
Można sprawdzić na niej losy zwierząt występujących w filmach. Każdy film oznaczony jest jedną z 4 ikonek:
– No pets die.
– Sad Dog Icon: A pet is injured or appears dead but ultimately lives.
– Crying Dog Icon: A pet dies.
– Unknown Dog Icon: Unknown. Click to rate the film.
Hm… Nie, nie słyszałem nigdy wcześniej o tej stronie. Ale teraz już wiem, że zanim coś obejrzę, sprawdzę wcześniej
Sama się zastanawiam, co skłaniało mnie gdy byłam nastolatką, że codziennie zasiadałam po szkole wraz z mamą i babcią przed telewizorem by z zapartym tchem oglądać telenowele. Dziś się z nich śmieję, a wcześniej były częścią mojej egzystencji !
Się oglądało Pamiętam nawet jak z mamą z zapartym tchem śledziłyśmy początki “Klanu”!
“Klan’ mają zdjąć z ramówki już niebawem…
Całe szczęście już od lat nie oglądam, ale wierni fani pewnie są załamani
To w imię dobrej zmiany:) A pewnie załamani, a jakże. Kiedyś tez byłam fanką, dopóki na studia nie poszłam i nie straciłam tv. Teraz już nie mogę się połapać w tych serialach i nie oglądam dosłownie niczego…
Renia, polecam Ci “Leśną mafię”, reportaże o gospodarowaniu lasami w Szwecji. Naprawdę straszne rzeczy tam się dzieją. U nas, okazuje się, wcale nie jest tak źle.
Dzięki za info, chętnie przeczytam!
Renia, Ty zawsze czymś zaskoczysz Czytam i czytam i myślę, no nie, telenowela i Renia? Jakoś mi nie pasuje A tu zmiana frontu.
Kolor Ferrari w porzo
jakże podoba mi się Twój blog! dawno nie znalazłam nic wartościowego w sieci, a to czym Ty się dzielisz, Twój światopogląd i sposób jego przekazywania zdecydowanie są wartosciowe! jeśli dobrze wyszpiegowałam, to pamiętam Cię jeszcze z wegedzieciaka, och, kiedy to było, z wątu rówieśniczego. dzięki za dostarczanie lektury na poziomie i pozdrawiam!
O rajuśku, dziękuję za tyle miłych słów! Tak, tak, ja Ciebie też pamiętam z wegedzieciaka Aż się łezka w oku kręci na wspomnienie “starych czasów”. Chętnie zaglądałabym tam regularnie, ale niestety czasu brak. Pozdrawiam, jeszcze raz dzięki i zapraszam regularnie!
Uwielbiam Kalevalę, masz przepiękne wydania. Sięgnęłam na półkę po swoje i dziś zacznę od nowa. Od czasu do czasu do głowy same wskakują mi słowa ‘Pragnienie już język pali, pora zacząć opowieść… Wznieść się pieśnią rodzinną nad klechdy wieczorne ludu. Melodii rozwinąć skrzydła, ażeby pomysł z głowy skoczył zwinnie na usta i ulatywał z języka. Lekko, przystępnie, powoli, dzielony zębami w strofy.’ Dalej nie pamiętam, ale kiedyś umiałam całe pierwsze runo <3.
Się uśmiałam!!! Genialnie to napisałaś poważna fińska saga w popkulturowym wydaniu Latino! Czekam na więcej!!! I liczę na jakieś gorące sceny opływającej w lateks dyskoteki z motylami w tle
Latino Disko – już czuję ten żar, pulsowanie powietrza i zapach lateksu!
Kalevala w wersji dla dzieci?! Oh dlaczego ja nie wiedziałam wcześniej? Młody ma co prawda dopiero 9 miesięcy, ale czym skorupka… :D.
Przy okazji właśnie wyciągnęłam z niezmierzonych czeluści regału “dorosłą” Kalevalę – idealnie pasuje do pogody!
Dzięki za wpis, co prawda trochę późno się zorientowałam, że powstał. Lepiej jednak późno niż wcale :).
Ale najlepszy na świecie przekład Litwiniuka też mam nadzieję masz?