Tu Renia Hannolainen – matka, która odpuściła Piszę o ubłoconym, dzikim dzieciństwie i wyluzowanym, świadomym rodzicielstwie. Wspieram inne kobiety, bez oceniania, lukru i rywalizacji!
Mieszkamy w Polsce, ale kocham też Skandynawię. Polecam Wam najlepsze książki i seriale książki dla dzieci i dorosłych.
Po więcej zapraszam na stronę O BLOGU oraz na FACEBOOKA i INSTAGRAM. Rozgość się z herbatką i bądź 
na bieżąco!

KATEGORIE
[vc_row][vc_column][vc_column_text]

Cykl „Dzieci mają głos” to próba utrwalenia złotych myśli R – naszego Synka. W przyszłości planuję tu zapisywać także teksty Panny Kijanki.

Te wiekopomne cytaty spisane są w kolejności od najnowszych do najstarszych, więc możecie obserwować ewolucję, zarówno elokwencji Potomka, jak i sprawności mojego pióra

Dobrej zabawy!

Najnowsze teksty znajdziecie tutaj:

[/vc_column_text][vc_row_inner][vc_column_inner el_class=”” width=”1/2″][postblog post=”7553″][distance type=”1″][postblog post=”6599″][/vc_column_inner][vc_column_inner el_class=”” width=”1/2″][postblog post=”7266″][distance type=”1″][postblog post=”6273″][/vc_column_inner][/vc_row_inner][vc_column_text]

A starsze tutaj:

#11 – Jak jakiś bajbarzyniec!

4.08.2015 r.

Od kilku tygodni mój Mąż co noc śmieje się przez sen. Pewnie byłabym zaniepokojona… gdybym nie wiedziała co wygaduje nasz Syn!
Zapraszam dziś Was na kilka soczystych cytatów, czyli wakacyjne Kartofelki.

Po powrocie z roweru Potomek stwierdza:

– Dobrze, że kupiliśmy ten kask, bo już byłoby po Romku. A przecież jestem taaaki kochany!


– Synku, zjesz banana? – proponuję.

– Nie… dzięki… Albo tak, zjem! Zatrzimuję moje zdanie. Jak jakiś bajbarzyniec!


Tata i Romek sklejają rozerwany domek z kartonu.

– Wielka wichuja zniściła dom kujczaka! Czy go napjawimy, tata?

– Spróbujemy go skleić taśmą, ale nie daję żadnej gwarancji…

Na to Syn oburzony:

– Żadnej gwarancji! No to pięknie!


Przed zaśnięciem Potomek prosi o picie.

– Ok – odpowiadam. – Poczekaj tylko chwilę, doleję ci wody, bo wszystko już wypiłeś.

– No to pięknie! Zaraz wyschnę!


Romek o majonezie:

– Chcę do ziemniaków taki biały krem jajeczny. Smakuje mi. ROBI MI DOBRZE NA ŻOŁĄDEK.


Rzecz o fair play: bawimy się w wyścigi, a moje dziecko oznajmia:

– Mama, ja będę szybszy od Ciebie!

Po chwili dodaje:

-…tylko poczekaj na mnie!


Mały eko-oszołom segreguje śmieci:

– O nie, wypadła ta butelka PET. Tsieba ją przecieś zgnieść. Po pjostu koszmaj!


Dziecko kończy zimną kaszę, prosi o sok pomarańczowy, a przy okazji wprowadza w czyn aktorstwo level pro:

– Mama, mówiłem ci, że ta kasza jest sujowa. Mnie bajdzo jozbolał brzuch… Zwymiotuję zajaz… Potrzebuję duuużo soku… tejaz!


Monolog Potomka na temat Układu Słonecznego:

– Ziemia to nasza planeta. Nasza planeta nazywa się globus. Tak jak ten u Babci. A Jowisz to prawdziwy olbrzym. Mama, Jowisz to jajo, z któjego może wykluć się olbrzym.


Wychodzę do pracy, a Syn żegna mnie tymi słowy:

– Cześć, mamusiu. Miłej przygody!

– Ojej, dziękuję. Tobie też życzę miłych przygód w żłobku.

Na to Potomek, zawadiacko i radośnie:

– Dzięki! Postajam się!


Romek nadał swojemu parasolowi nazwę własną. Brzmi ona: Kapitalny Żagiel


Trochę lukru na koniec: Romek z reguły przesypia całą noc, ale tym razem obudził się o drugiej i prosi:

– Tatusiu, chcę spać z wami. W waszym łóżku.

– A dlaczego? Przyśniło ci się coś złego?

– Nie. Po pjostu bajdzo was kocham. ♥

SONY DSC

#10 – Szczypiące buziaki

8.03.2015 r.

Prawdopodobnie będę publikować powiedzonka Romka co 2 tygodnie, bo mniej więcej z taką częstotliwością Potomek produkuje nowe. Nie to, żebym naciskała, ale…

– Synku, chodź no tu. Proszę, powiedz coś zabawnego, potrzebuję Twoich złotych myśli na bloga! – proszę nieśmiało pierworodnego. A on na to:

– Ajk pajk. Hejka.

– Hm, chyba nie o to chodziło… Zwykle jesteś bardziej elokwentny. Proszę, powiedz coś niezmiernie błyskotliwego, żeby wszyscy Czytelnicy Dzikich Ziemniaków zobaczyli, jaki jesteś bystry chłopak.

– Napisz: ajk pajk. To wystajczy, mamusiu.


Wieczorne harce:

– Synku, zapraszam na kanapę, będziemy czytać przed snem.

– Opla!!! – rozbrykane dziecko skacze i ani myśli spać.

– Chodź, chodź, wybierz książkę i auto do snu.

– Czy mogę spać z tym autem z tysiącem lat?

– Tak. Z tym, że ono nie ma tysiąca lat. Auto wynaleziono tak około 140 lat temu.

– Sto trzydzieści pięć! A ja mam sto dwadzieścia!

– Eee…

– Napisz to na blogu, mamusiu!

Moje dziecko jak nic łaknie sławy. Oto kolejny dowód:

Zapisuję w notesie powyższe teksty. Syn zagląda mi przez ramię i dyktuje:

– Pisz: “zobaczcie na tego pędzącego samochoda!”.

– Mhm, dobrze.

– Napisałaś “pędzącego samochoda”?

– Tak.

Bawi się dalej i cały czas dyktuje relację z wyścigów, po czym odpytuje mnie:

– Napisałaś “szybkiego Darraqca” (klik)? Napisałaś o “ostjej maszynce”? Opisałaś wszystkie moje auta?


Potomek dostał nową zabawkę, tramwaj.

– I jak się spisuje twój tramwaj? – pytam.

– Nie wiem. On nie ma długopisu.


Terminologia motoryzacyjna na co dzień:

– Ta buła ma dziurę. Pękła. A nie, przepjaszam, SPAJCIAŁA! [sparciała]


Bawimy się w wyścigi samochodowe.

– A gdzie jest ta czajno-biała flaga?

– Nie wiem, Synku, a mieliśmy taką?

– Taaak… Może się zniszczyła? A może się złamała? A może pogjyzła ją Mia?

– Nie, raczej nie. Mia nie gryzie takich rzeczy.

– A może ktoś schował? A może ktoś zabjał? A może ktoś wyrzucił? A może ktoś ją zjadł? Mia albo ktoś inny. CIĘŻKO POWIEDZIEĆ…

Coś Wam powiem: nigdy nie mieliśmy takiej flagi.


Potomek podczas zasypiania daje mi buziaka i z rozanielonym uśmiechem wspomina:

– Kocham buziaki! Takie jak mi daje Bianka. ♥

(Bianka to najlepsza koleżanka ze żłobka)

Buziaki od Bianki to dla nas news, więc rano drążymy temat, a uśmiechnięty Synek wyznaje:

– To nie są takie nojmalne buziaki. Tylko takie SZCZYPIĄCE.


Tematycznie (wszak 8 marca zobowiązuje!): Syn uwielbia kwiaty – kiedy dostaję bukiet, zawsze dzielę go na pół i stawiam wazon w jego pokoju. Dziś dostałam bukiet tulipanów, Potomek przywłaszczył go sobie, z całej siły przytulił, zamknął oczy i westchnął:

– Mamusiu, powąchaj jakie są bajdzo ślićne!


Opowiadam Synkowi o kolorach tulipanów:

– Lubię białe tulipany… i czerwone… żółte też są ładne.

Na to Syn oburzony:

– CO TY OPOWIADASZ! Przecież najładniejsze są niebieskie!


Z cyklu “zaniedbane dziecko karierowiczów” – Potomek przy klawiaturze komputera:

– Mamusiu, tu napisałem Ci esmes. Muszę tutaj popjacować, żeby napisać więcej esmesów.


Patologiczne wege dialogi – Tata tłumaczy Potomkowi:

– Synu, trzeba się kąpać od czasu do czasu.

– A dlaczego?

– Bo można zacząć śmierdzieć od brudu.

– Jak co?

– Jak kupa.

– Nie, jak kujczak.

#9 – Chcę oglądać Czaka Czajkowskiego

14.02.2015 r.

Dialog walentynkowy:

– Gdzie te Walentynki? Mamusiu, gdzie one są?

Nie wiem co odpowiedzieć, więc fantazjuję:

– Eee… no to są wszystkie te serduszka, kwiaty… No i Walentynki są przede wszystkim w naszych sercach, bo jesteśmy rodziną i wszyscy się kochamy…

– Nie, mamusiu, ty nie wiesz gdzie są Walentynki. Trzeba je UGOTOWAĆ.


Klasyków ciąg dalszy:

– Synku, a w co bawiliście się dziś w żłobku na spacerze?

– W brud.


Chowamy się pod kocem i chichramy. Potomek zaprasza do zabawy Psinę:

– Mia, chodź do nas. Do nooogi. Wejdź na dach. Rzucimy ci piłeczkę.

Kłamał. Słodziutkim głosem.


Dziecko konsumpcjonizmu.

– Mama, tatusiowi zepsuła się djukajka, trzeba kupić nową.

– Niekoniecznie, najpierw spróbujemy ją naprawić.

– Ooo! To wspaniały pomysł! – woła Syn mega zaskoczony i podekscytowany. – Tatusiu, słyszałeś, mamusia WYMYŚLIŁA napjawić!


Potomek znalazł w szafie za małe kalosze.

– To moje piejwsze kalosze W ŻYCIU.


Krótkie wprowadzenie: „Chuck i przyjaciele” to jego ulubiona kreskówka o samochodach. Natomiast Mężu katuje Potomka muzyką klasyczną, snując marzenia o jego przyszłej karierze wirtuoza. Synek prosi:

– Chcę obejrzeć Czaka.

Tata na to:

– Okej, ale teraz leci muzyka. Słuchamy Czajkowskiego.

– Nie chcę tego Czajkowskiego. Chcę oglądać Czaka Czajkowskiego.


Proza życia: wycieram Synkowi nos z zaschniętej krwi. Potomek mnie odpytuje:

– Delikatnie wyciejasz?

– Tak.

– Ja byłem niedelikatny. Byłem szybki i dłubałem!


Potomek bawi się konikami:

– To mama, a to tata. Są smutni, bo nie mają synka.


Tata opowiada jak w trasie koncertowej jeździł pociągami, autobusami, latał samolotami, po czym wybiera się z Potomkiem do żłobka:

– Chodź, zbieramy się do żłobka.

– Nie, nie idę do żłobka. Ja dziś będę jechał pociągiem, autobusem i samolotem.

– Ale taką podróż trzeba zaplanować.

– Ja już zaplanowałem!


Po wizycie w wymarzonym przedszkolu Synek i Mężu zbierają się do żłobka. Potomek pyta:

– Tatusiu, jedziemy dziś do przedszkola?

– Jeszcze nie, musimy poczekać aż pani zadzwoni i nas przyjmie.

– Aha, dobrze, poczekamy.

Tego samego dnia podczas odbioru ze żłobka:

– Tatusiu, co dziś jobiłeś? Czy pani już zadzwoniła?

To będzie dłuuugie 7 miesięcy


Zamiast ich prostować, lepiej się powzruszać Ojciec do syna:

– Jestem z Ciebie naprawdę dumny.

Syn do ojca, oburzony:

– Nie, tatusiu! To ja jestem z Ciebie napjawdę dumny! ♥


Precyzyjny (prawie) trzylatek. Bawi się w zderzenia samochodów:

– Zobacz, babciu, Gajbus uderzył w Dajaka rocznik tysiąc dziewięćset trzy!

Babcia w szoku, nic nie rozumie. A to skromniutki Darracq 1903, o taki:

media-100052-355039

Fot. Wheeler Dealers

#8 – Tylko nie przylutuj Synka!

24.01.2015 r.

Tata poza domem, ale zawczasu zanotowałam kilka dialogów z jego udziałem. ♥

Męskie zabawy: Mężu zajmuje się swoim hobby – lutuje syntezatory. Potomek przygląda się i nawiązuje taki oto dialog:

– Tatusiu, lutujesz?

– Tak.

– Chcę na kolanka, popatrzeć.

Mężu z tych na bakier z BHP, więc spokojnie wpuszcza Szkraba na kolana i po chwili słyszy:

– Tylko nie przylutuj Synka!


Wiecie, oni tak ciągle:

– Tatusiu, schowaj ten wielki ostjy nóż, bo się nim zajaz pobawię.

[Normalnie nie chce, ale musi! ]


Ekhm. W sumie to nie wiem czy to pisać…

– Tatusiu, tutaj stoją wiertła. Schowaj je, bo się nimi zajaz pobawię. Wczojaj się pobawiłem i pękła mi skója.

[Dementuję!]


Tata: – Cho no, teraz trzeba zjeść śniadanko.

Syn: – Nie, tejaz trzeba się pobawić. To bajdzo ważne.


Potomek obserwuje piorącą pralkę. Pralka, jak to pralka, kręci się to w prawo, to w lewo. Przy zmianie kierunku Synek zaskoczony:

– O, kjęci w djugą stjonę, chyba pomyliła się ta pjalka!


Klasyk: Szkrab z zapałem wywija piruety, wykończył błędnik, upadł na pupę i zadowolony oznajmił:

– O-oooł, kjęci się dom!


Potomek:

– Zamknąłem oko, żeby wypuścić czkawkę.

Też tak robicie?! O_o

#7 – Bo to Wajszawa jest!
17.01.2015 r.

Potomek wyrasta na miszcza ciętej riposty!
Krótkie wprowadzenie: nasze życie rodzinne toczy się na kanapie. Wpadłam w szał porządków, aby ocalić moje narzędzie pracy:
– Słuchajcie, chłopaki, tablet nie może leżeć na kanapie. Tu się tyle dzieje, że zaraz go rozwalicie.
Na to Synek z niewinnym uśmieszkiem:
– Dzieje się, dzieje! Bo to Wajszawa jest!


Klasyk:
– Synku, w co chcesz się pobawić?
– W bałagan.


– Ojej, zniknęły czejwone ozdoby z choinki! – dziwi się Potomek.
– Hm, a co się z nimi mogło stać? – podpuszcza Tata.
– To mama zjadła, jest potwojem jakimś.


Opowieści ze żłobka:
– Stuknąłem się z Tymkiem głową, o tu. Tjochę bolało, a tjochę nie bolało. Byłem twajdy. Tjochę smutny, a tjochę wesoły.


 – Mam ząbek poklejony tojtem (tortem). Żeby tylko nie wyszła jakaś pjóchnica! 


Stomatologicznych trosk ciąg dalszy – Potomek uderzył zębami o moje kolano.
– Chcę picie. Boli mnie ząbek, chcę go polać wodą.


Dziecięca logika: Mężu wyciąga odkurzacz, a Synek dopytuje się:
– Tatusiu, co jobisz? Będziesz odkurzać?
– Tak.
– Aha. To było jasne.


Potomek przychodzi do naszego łóżka i oświadcza:
– Chcę się schować.
OK, chwilę buszuje pod kołdrą i nagle krzyczy dramatycznie:
– Pomocy! Pomocy! Zgubiłem się!


 Reakcja Synka na jego świeżo wyremontowany pokój:
– Mamuśku! Wspaniały pokój mój! Ucieszyłem się z radości!


Mężu w trakcie remontu narzeka:
– Jeszcze nie skończyłem planu na dziś.
Syn ochoczo się przyłącza:
– Ja też jeszcze nie skończyłem mojego planu.
– Taaak? A jaki Ty miałeś plan?
– Eee… biały!


Za oknem mróz. Tata poszedł na spacer z Psiną, a my podziwiamy jego dzieło – świeżo pomalowaną szafę. Synek mówi troskliwie:
– Mamo, tutaj śmiejdzi. Otwiejaj okno i szybko uciekajmy stąd, żeby Tata nie był zaskoczony, że zamieniliśmy się w lód!


 Bardziej wzruszająco, niż śmiesznie – wyznanie od serca:
– Mamusiu, jesteś ukochaną matką. ♥


Ze względu na długi wyjazd Taty wypożyczyliśmy psinę Babci i Dziadkowi (nie mogłabym wyprowadzać jej wieczorem, kiedy Potomek już śpi). Przy pożegnaniu Synek mocno płakał, a kolejnego dnia bardzo tęsknił:
– Chcę, żeby Mia wjóciła. Bajdzo kocham Miusię. ♥
– Wiem, kochanie. A co robisz, żeby jej to okazać?
– Bawię się z nią. Tak ładnie i dokładnie!

 I jeszcze mała wrzutka z blogowego Instagrama. Obserwujecie?


#6 – Zdziwiłem się nie spadając!
3.01.2015 r.

Bawimy się przed lustrem. Nagle Synek czule mnie komplementuje:
– Mamusiu, masz śliczne oczy… Jak małpa.


Standardowy sposób zadawania pytań:
– Djaczego? Djaczego? Bim-bam-boń? Panie Janie?


Z cyklu „Tata Superbohater”.
Wieczorem wyłączyli nam ciepłą wodę. Rano myję Synkowi ręce, a on komentuje:
– Ojej, zimna woda. Nie ma wody gojącej. A djaczego? Bim-bam-boń? Panie Janie?
Tłumaczę, że wyłaczyli i żalę się, jak to wieczorem musiałam się myć w zimnej wodzie:
– …i było mi bardzo zimno, brrrr! Strrrasznie!
– Ojeeej, stjasznie… – powtarza Synek ze współczuciem, a po chwili ożywia się i z entuzjazmem pociesza mnie:
– Mama, będzie gojąca! Tata na pewno kupi!


Dramatyczny monolog o piersiach mamy już jakiś czas po tym, kiedy skończyliśmy karmienie:
– Nie ma mleczka. Kończyło! Niknęło! Wyschło!


Potomek całkiem sprawnie porozumiewa się w języku chińskim:
– Cię-jan-gon-dzian-kę.


Spragniona przytulasków wołam Synka:
– Kochanie, chodź się przytulić.
– Niestety jestem zajęty. Tata, idź przytulić mamuśkę.
Zastępcę sobie znalazł!


Niedziela. Syn przychodzi do mnie do łóżka i bezceremonialnie rozkazuje:
– Mama, tata, synek, cójeczka! Chcie nowego dzidziusia, malutkiego. Tata psitulić do mamy!
Hmmm, i tu nasuwa się pytanie: skąd Potomek wie, skąd się biorą dzieci?!


Potomek skacze po kanapie jak wariat, cudem unika guza i kwituje:
– Zdziwiłem się nie spadając!


Potomek przez długi czas miał problem z dzieleniem się zabawkami, zwłaszcza w przypadku ukochanych samochodów. Na szczęście pomału z tego wyrasta, przede wszystkim dzięki „poważnym rozmowom” z nami i regularnemu kontaktowi z dziećmi w żłobku.
Znacie bajkę “Kitka i Pompon”? (screen poniżej)
Taka sytuacja: Synek dostał nowe autko – terenówkę Toyota. Bawi się nim całe popołudnie, po czym prosi Tatusia:
– Tato, włącz “Kitkę i Pompona”. Chcę pokazać Pomponowi terenówkę. Nie zabierze mi, jest kosmitą!


Mężu odbiera Synka ze żłobka. Szkrab i jego najlepszy kolega zjeżdżają na motorkach z górki, pomimo że „ciocie” na to nie pozwalają. Po chwili Synek rozmawia z Tatusiem, pokazuje na górkę i mówi:
– Nie wolno, dzieciom nie wolno zjeździać.
Po czym znów beztrosko stamtąd zjeżdża, więc Mężu pyta:
– A ty przecież zjeżdżasz, ty nie jesteś dzieckiem?
– Nie.
– To kto ty jesteś?
– POMPON!
No jasne – nadczłowiek

Źródło: wotwots.com

wallpaper_2


#5 – Popłynął do kanonizacji
20.12.2014 r.

Odkąd R skończył 2 lata, jego wyobraźnia rozwija się z w szalonym tempie – cudownie jest obserwować ten proces. Potomek kmini, mędrkuje, wymyśla niestworzone historie, a potem opowiada je i uroczo się przy tym uśmiecha – doskonale zdaje sobie sprawę, że to „nie do końca prawda”


Bawi się czajnikiem, zamyka i otwiera pokrywkę i mówi:
– Nie ma kamyczka. Czaji-maji, czajne mleko! A kuku!


Jedna z zabaw autkami na parkingu:
– Pojsze (porsche) celuje z miłością. Zepsute auto nie jedzie, tylko spacejuje. Citjoen wiezie z miłością do wajsztatu.


Potomek “pisze” po kartce:
– Tu napisane “piękny jisunek (rysunek) synka”.


Sampo bawi się syntezatorami Taty. Na prośbę Szkrab Mężu podłącza system do prądu, a Syn na widok kabla krzyczy:
– Cio to?! Cio to?! Cio to?! Czy to był wąż?


Potomek poszukuje brudu pomiędzy palcami u stóp:
– Nie ma bjudu. Wyczyściłem. Popłynął do KANONIZACJI.

SONY DSC


#4 – Spanie z takim autem to niezła zabawa!
12.12.2014 r.

Jak już wiecie Synek jest fanem czterech kółek. Dziś kolejna porcja motoryzacyjnych powiedzonek. Tak oto czytaliśmy razem „Lokomotywę” Juliana Tuwima – Potomek kończył każdy wers… po swojemu:
Ja: – W siódmym dębowe stoły i…
Synek: – …szafy!
– W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie…
– …żyjafy!
– W dziewiątym same tuczone…
– …świnie!
– W dziesiątym kufry, paki i…

– …skrzynie biegów!

Niedziela, już jakiś czas temu. Szkrab wypatrzył w tv ludzi pływających kajakami:
– Chcie takom łódkom płiwać. Machać łyżeczkami [wiosłami], powoooli, powoooli, powoooli… I plum do wody! Po pjostu zjobić awajię samochodową!


Typowa zabawa w straż pożarną. Pamiętajcie, że J=R
– To nie Pan, tylko Stjażak. To nie samochód, tylko wóz stjażacki. Pooożaj, pooożaj… Pomocy, pomocy! Jatunek, jatuneczku! Jedzie, jedzie Sam [strażak Sam]. Stjaż pożajna gasi: psik, psik, psik. Ujatował panią. Nie ma ogienia!


On chyba naprawdę zostanie zawodowym kierowcą albo mechanikiem…
– Ścigamy może? Ostje maszynki jadą w wyścigu!
Chwilę potem klasyk:
– Auto jedzie do wajsztatu. Skrzynia biegów tjochę ślizga się na jedynce.


Potomek uwielbia inscenizować dialogi autek, przydzielając nam role jak urodzony reżyser.
– Mamo, pobaw się Tojotą tejenówką, tylko takim innym głosem.


Synek dostał resoraka zmieniającego kolor w zależności od temperatury. Bawi się nim na okrągło i ma z tego ogromną radochę:
– Rodzice, popatrzcie, zmienia kolor – to niesamowite!
Kolejnego dnia chwali się:
– Taki kolor dzisiaj wybrałem. Spanie z takim autem to niezła zabawa!

SONY DSC


#3 – Jaka stjaszna kojozja!
04.12.2014 r.

Brzdąc zaczął mówić w wieku około roku. Odgrzebałam w zapiskach próbkę jego radosnego słowotwórstwa:

UMP – pępek

ŁEJA – rower

DAJNOZOJ – dinozaur

SZUUTI – żółty

I najlepszy jak dotąd neologizm: GITAJINA – gitara z plasteliny
Jednak bardzo szybko słownik Syna został zdominowany przez marki samochodów – już w wieku 1,5 roku rozpoznawał co następuje

OPEJ – Opel

JOTA – Toyota

MEDESE – Mercedes

ADI – Audi

FOJD – Ford

BEMWU – BMW

JENO – Renault

POJSZE – Porsche

CITJOEN – Citroen

BISZI – Mitsubishi

Odkąd odkrył resoraki, zawsze ma jakieś autko w rączce, nawet w nocy. Bawi się wyłącznie w brum-brumy. Często symuluje zderzenia i wypadki, ale równie często auta ratują się z opresji, dają sobie buziaki, albo Toyota mówi do Dodge’a „Tak bardzo cię kocham!” Cudownie to obserwować! ♥

Wraz z rozwojem umiejętności językowych Potomek poszerzał swój słownik o kolejne marki, a ponadto okazało się, że rozpoznaje je nie tylko po „znaczku” na masce, ale także z boku, po kształcie… Dla mnie – matki bez prawa jazdy, totalnego laika w dziedzinie motoryzacji – to jedno wielkie „nie-do-wiary”, ale wiecie, Mama Rodzicielka podziwia Syna zawsze i za wszystko, weźcie na to poprawkę

Z wiekiem Szkrab porzucił oglądanie kreskówek na rzecz programu „Fani czterech kółek” („The wheeler dealers”). Nagraliśmy mu wszystkie sezony i już wkrótce zaczął sobie „zamawiać” odcinek, który w danym dniu chce oglądać, na przykład:

– Medese Gewagen, popjoszę.

– Popjoszę Medese malutki eselka… Adi tete… Ogójek malutki… Ogójek duży Kampej… itd.

Poza tym zafascynowała go budowa silnika i wszelkie naprawy w wykonaniu Edda China (zajefajnego mechanika z „Fanów”), co zaowocowało nowymi tekstami:

– Ojeeej, pompa nie działa!

– Nastąpił wyciek oleju ze krzyni biegów.

– Jaka stjaszna kojozja!

– Krzynia biegów tjochę ślizga się na jedynce!

– Woda w jampie, niszczona podsufitka, tajcza hamulcowa, polituja, przęgło… itd.

Całkiem naturalnie motoryzacja stała się największą pasją naszego Synka. Jako zwariowana matka snuję marzenia i przypuszczenia w jakim kierunku rozwiną się jego zainteresowania… Oczywiście (dość szablonowo i infantylnie) drżę na myśl, że Potomek mógłby zostać kierowcą rajdowym. Wolałabym, żeby kontynuował rodzinną tradycję i został inżynierem, albo godnym następcą Edda China. Tak – nie będę miała nic przeciwko, jeśli mój syn zapragnie być mechanikiem samochodowym. ♥

Jednak już dziś postanowiłam sobie, że kiedy przyjdzie TEN dzień – moment wyborów i podejmowania życiowych decyzji – nie będę miała nic do gadania. Zacisnę zęby i szczelnie zasznuruję nadopiekuńczą matczyną gębę, żeby w żaden sposób nie wpływać na wybory Syna. Obiecuję! Howgh! 

Landscape

Fot. New Old Stock


#2 – Dziadek Ananas
29.11.2014 r.

R jest ostatnio zafascynowany Babcią i Dziadkiem. Widzą się zazwyczaj w weekend, a Szkrab nie może się doczekać spotkania i chce się z nimi dzielić każdą codzienną radością.
Zamówiliśmy na Allegro autobus „przebubowy” (przegubowy), kurier przyniósł go w środku tygodnia. Syn bardzo podekscytowany rozpakowuje paczkę:
– Pan kujej prziniósł… Ciach, ciach, otwiejamy nożykami… Ooooo! Abolus, abolus, abolus! BABCIA UCIESZY! DZIADEK SPODOBA!


Potomek wybiera się na spacer z Babcią.
Babcia: – Kochanie, bierzemy na spacer wodę w bidonie?
Wnuczek: – NIEKONIECZNIE.


Zapowiadam Synkowi:
– Za chwilę przyjedzie babcia Asia i dziadek Adaś.
A Szkrab na to:
– Nie Adaś. ANANAS!

SONY DSC


#1 – Po pjostu dwa lata mam!
5.11.2014 r.

To jasne, jesteśmy rodzicami bez reszty zakochanymi w swoim dziecku i zachwycamy się wszystkim, co mówi. Słuchając go, dzień w dzień pękamy ze śmiechu, wzruszamy się lub jesteśmy zdumieni i zastanawiamy się: jak do tego doszedł? Co dzieje się w tej małej główce?!
Często jest to humor sytuacyjny, który trudno przelać na papier, ale postaram się zapisać choć cząstkę tekstów i zagrywek naszego Szkraba.


R bawi się naklejkami ze zwierzętami.
– To miedeski lampajt! [niebieski lampart] Ja: – Ojej, a skąd wiesz, że to lampart?
R: – Dwa lata mam!
Ja: – Może widziałeś lamparta w jakiejś książce? – pytam, mając na myśli „Fika w dżungli” i jeden z wierszy Ireny Tuwim.
R: – Nie, mamusiu, PO PJOSTU dwa lata mam!


Stały tekst – kiedy Synek bawi się przednio i za żadne skarby nie chce przerywać zabawy, prosi:
– Chcie jeście!
Szalejemy dalej…
– Chcie otatni! [ostatni] OK, szalejemy dalej…
– Chcie DJUGI otatni! [drugi ostatni] Chcie OSIEM!


– Synku, chodź zrobić siusiu.
– Nie, mamo, NIE DZISIAJ.
Ostatnio cały czas słyszymy „nie dzisiaj” albo „zajęty jest”


Synek uwielbia „karmić” gołębie wszelkimi znaleziskami: dzikimi jabłkami, owocami róży itd. Tym razem znalazł jabłko.
– O, jabusio. Jedziemy szukać GOŁĄBA. Nakajmić jabusiem.
Udało nam się jakiegoś dopaść, R rzucił jabłkiem w jego stronę, a wystraszona ptaszyna oczywiście odleciała. Potomek ubolewa:
– O nieee, gołąb poleciał, NIE SMAKUJE…


 I na koniec R abstrakcyjnie. Turlam go po łóżku i dziwię się:
– Ale ty jesteś długi!
Na to Synek wyjaśnia:
– Żółte włosi mam. Żółte-nie-czajne.

SONY DSC

[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]